"Gdy przechodzę koło klatki to albo się rzuca z pazurami albo ucieka po całej klatce."
Z tego co piszesz to ona się po prostu Ciebie boi. Boi się, że znów będzie łapana a króliki tego nie lubią. Niektóre uszaki branie na ręce kojarzą z atakiem drapieżnika i dlatego się bronią pazurami i zębami.
Mam 4 króliki bezklatkowe i ŻADEN z nich nie lubi łapania ani brania na kolana. Jedne po złapaniu walczą jak zawzięte a drugie udają martwe aż do momentu, gdy poczują, że słabiej trzymam i wtedy starają się uciec.
Nie wyciągaj jej z klatki, nie podnoś, nie bierz na ręce ani na kolana. Po prostu otwórz klatkę i odejdź. Jak będzie chciała i czuła się bezpiecznie to sama wyjdzie. Nie podchodź i nie wymuszaj dotyku - nie wszystkie uszaki są miziaste.
Na zewnątrz daj jej coś do zabawy, żeby mogła sama się sobą zająć. Rolki papierowe, kartony (bez farby drukarskiej najlepsze), tunel wiklinowy, tunel materiałowy, jakiś kocyk.....
Jak wkładasz rękę z jedzeniem do klatki to naruszasz jej bezpieczne terytorium i dlatego się rzuca. Może jedzenie dawaj jej wtedy, gdy już wyjdzie z klatki (ona na zewnątrz a Ty dajesz jej jedzenie do klatki) lub otwórz klatkę a jedzenie połóż przed klatką i może sama do niego wyjdzie.
Moja Kluma przez dwa lata po adopcji była uszakiem dzikim - uciekała na nasz widok, tupała ze złości, warczała. Nie zaczepialiśmy jej, do niczego nie zmuszaliśmy - nie było brania na ręce ani miziania. Jak poczuła się bezpiecznie to sama zaczęła powoli podchodzić i zaczepiać nosem. Ale i tak jakikolwiek ruch ręką powodował ucieczkę. Dziś, 4 lata po adopcji Kluma: podchodzi, zaczepia, sprawdza czy dobrze sprzątam czy dobre jedzenie jej daję; potrafi skakać z radości, gdy widzi, że jest pora karmienia; potrafi się wyciągnąć w całej rozciągłości i spać pomimo tego, że się koło niej kręcę. Ale nadal jest mało dotykalska - kilka głasków po nosie jest okej ale już więcej jest nie do zaakceptowania i jestem obwarczana.
Mam nadzieję, że to jakoś pomoże.
Daj znać co wet powiedział.