No i lipa.
Ropień to aktualnie najmniejszy problem Skoczki. Co prawda w biurze nic nie chciała jeść ani pić, no ale upał i jeszcze stres, to wiadomo, że apetyt mniejszy. Z transportera ją wyjęłam tylko na chwilkę, żeby pomacać gulę, ale generalnie nie tykałam jej, żeby nie dokładać stresów. Pojechałyśmy sobie do lecznicy, otworzyłam transporterek, żeby zważyć uszatą i osłabłam.
Skoczka ma krwisty wypływ z dróg moczowych albo rodnych - wstępnie obstawiam ropomacicze.
Miała dziś od razu RTG brzuszka, nie widać na nim żadnego kamienia w układzie moczowym, więc jutro golenie brzuchola i USG, przy okazji pewnie RTG łepetka.
Zeszytą gulę trzeba otworzyć, bo ropa się gromadzi i i tak prędzej czy później królik zacznie przeciekać - mam to już przerobione (a przeciekający gnijącymi tkankami królik jest straszny), więc nie ma takiej opcji.
Bobków zero.
Skoczka poszukuje sponsora, bo dzisiejsze wizje nieco przekroczyły moje optymistyczne oczekiwania wczorajsze...
Gdyby ktoś miał chęć podsponsorować choćby małą część skoczkowej diagnostyki, to będę szczerze wdzięczna. Królik jest fajny, słodki i miękki, trochę się złościła, gdy pchałam łapy do transportera, ale boli ją pewnie wszystko.
Ot, taki bidul rudy. Ech