Do domu dotarliśmy ok. godziny temu
Przez pierwsze pół godziny drogi Riko siedział nieruchomo w kąciku, ale pojawiła się Wielka Głaszcząca Ręka, co było fajne
więc ręka dostała zgodę nie tylko na głaskanie, ale także na funkcję podtrzymywania. Riko już się wywracał w transporterku, a jak jest na polskich drogach-wiadomo, zatem - spoko
Dotarliśmy do domu, przenieśliśmy Riko do klatki, a także kilka jego bobków do kuwety (taka mała podpowiedź
). W klatce ułożyłam mu ręczniki, w które go wtuliły dziewczyny, żeby miał przy sobie jakiś znajomy zapach.
No i wtedy po raz pierwszy zobaczyliśmy o co chodzi z "bujaczkiem". Prawie się poryczałam, Dawid miał przerażenie w oczach, ale Riko postanowił być jedynym twardzielem w towarzystwie i nie wymiękał
. Jest BARDZO dzielny, i nieziemsko kochany. No i mały. Kto widział mój osobny temat poświęcony moim hodowlańcom wie, że jestem przyzwyczajona do rozmiaru XXL.
A tymczasem Riko miał wszystko gdzieś i dopadł granulat.
:
No i kilka (przepraszam za jakość) fotek:
-Tu mnie tatuś głaszcze jeszcze w transporterku, ja udaję, że mnie nie ma.
-Tatuś montuje poidło-ja montuję siebie samego w misce
-No dobra, głaski, mogą być i głaski....
-I dla niedowiarków-nie tylko Riko mieści się w domku, mieści także swój nos w okienku
Tyle na dzisiaj, musimy wszyscy iść spać, szczególnie moje dwa wielkie króle, które nie mogą przeżyć, że pachnę zdradą.
Dziękuję dziewczynom, w szczególności Tobie
Anja, jesteś niezastąpiona
: I dziękuję Witkowi i Oli za przejazd Rikusia
: