Wbrew pozorom wszystko jest w porządku - królasek je, bawi się, biega po domu i lata za mną jak piesek. Aczkolwiek zrobił się strasznie narwany. Jeszcze trzy miesiące temu był to po prostu aniołek. Jak rano się domagał wypuszczenia po prostu kładłam go na łóżko obok siebie, a on grzecznie ze mną spał. Potrafił godzinami leżeć na łóżku czy po nim biegać i jakieś dziwne piruety odstawiać.
Poza tym ciągle się miział, lizał i w ogóle. A teraz? Nic. Postawię go na łóżku to od razu ucieka, w ogóle nie ma mowy o tym, żeby usiadł gdzieś spokojnie ze mną i siedział, jak to było kiedyś...
Generalnie nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, ale czasami brakuje mi tego jego rozleniwienia. Czy to może być przez okres dojrzewania? Obecnie zwierzę ma pełne 8 miesięcy. Czy jest szansa, że jak mu minie młodzieńczy bunt to znowu będzie taki potulny?
Planuję go wykastrować, ale dopiero na wiosnę, bo teraz nie będę go ciągać w mrozie, a wcześniej niestety był leczony, bo miał pasteorelle i nie było jak.
Ah i jeszcze jedno pytanie, aby nie zakładać nowego tematu. Z Majkim byłam u doktora Piaseckiego. Dostał zastrzyk, proszki i generalnie jest dużo lepiej niż było jak zaczął chorować. Aczkolwiek martwi mnie to, że nadal zdarza mu się kichać. Czasami raz dziennie, a czasami cztery czy pięć. Ale biała wydzielina z noska leci bardzo sporadycznie. Dr Piasecki uspokajał, że króliki niestety cierpią na tę chorobę i mogą mieć ją całe życie, a kichanie nie oznacza od razu tragedii o ile nie cieknie mu litrami ta biała wydzielina. I teraz nie wiem czy mogę być spokojna czy raczej odłożyć pieniążki na kolejne wizyty i leki. Ma ktoś może podobny problem?
Dodam, że od czasu do czasu przemywam mu nosek wodą morską.