Z Luną robimy postępy. Czasami daje się już pogłaskać, tak nawet trochę dłużej niż dwa skrobnięcia za uchem
Zdarzyło mi się usłyszeć nawet przyjemne zgrzytanie ząbkami! Ogólnie rzecz biorąc też jest w miarę spokojna - nie podnosi się gdy leży plackiem, a ja przechodzę nad nią. Wciąż wykazuje zapędy na alpinistkę (już nie tylko oparcia foteli należą do niej, ale i kanapy, która ostaje od ściany i teoretycznie powinna ją przerażać). Puszczamy ją niemal codziennie z Pasztecikiem na klatkę - przed drzwi mieszkania, na 10-15 minut i zauważyłam już pewne oznaki, które mogą wskazywać na to, że się zaprzyjaźnią., mimo że czasem się pogonią, to zęby nie idą w ruch. Gorzej jest w mieszkaniu, bo Luna czuje się bardzo pewnie na wykładzinach i staje się nieco wojownicza.
Wczoraj Pasztet nie do końca wiedział o co chodzi z tym dziennym zwiedzaniem wycieraczek sąsiadów, które praktykuje Luna, więc położył się na środku korytarza, strzelił uszaty helikopter i patrzył to na mnie, to na Lunkę szukając zrozumienia