Przez Łaciatą, temat królików rozwiązała się gadka z sąsiadem o jego królikach. Potem zabrałam od nich Snajpera, bo zył na balkonie...
Ale została u nich na działce ich starsza króliczka. No i dziś spotkałam żonę sąsiada, starsza Pani... ona kocha zwierzęta, ale po swojemu. Tak jak wiele osób, które nie mają wiedzy, kierują się mitami itp...
Pani opowiedziała mi, że króliczka była na działce i że Snajper wcześniej ją osikiwał. No a Pani przyznała, że tak ją utuczyła, że mały zwierzaczek nie był w stanie się myć, bo nie sięgał:(
No i ona próbowała ją myć, ale... jakoś tak zauważyła, że w króliczce zalęgły się robaki. I powiedziała mi tak:
- No i przyszedł sąsiad, ja tych robaków nie mogłam domyć kilka dni, to pomógł. No i ją zakopałam.
Byłam w takim szoku, że wywnioskowałam tylko, że sąsiad musiał jej przetrącić kark... Pani była naprawdę przejęta i mówiła to ze zmartwieniem więc nie oskarżam jej o złe zamiary. Po prostu weterynarz, uśpienie, leczenie - to było poza zasięgiem jej rozumowania. Podobnie jak kastracja Snajpera, woleli obstawić balkon płytami pilśniowymi...
Żałuję ,że nie powiedziała mi wcześniej, że nie przyszła! Może chociaż oszczędziłabym króliczce cierpienia i zjadania żywcem przez robaki:( Na pewno już królika nie chcą, sama przyznała, że oni już nie mają do tego sił. Ech... Opatrzność czuwała nad snajperem...