No tak:P Mały już dwukrotnie strzelił moczem w powietrze a konkretnie we mnie, obsikując wszystko dookoła. Klatka stoi więc przykryta materiałem, jedynie z odsłoniętym przodem, żeby było powietrze.
Nie miałam jednak serca karać go zamknięciem więc otwieram klatkę. Ale on ani myśli z niej wyjść. Klatka stoi otwarta godzinami, a on i tak nie wyskoczy na zewnątrz. Za to gdy wkładam rekę do klatki by np wyjąc miskę, to dość ostro na nią rusza. Nie wiem w jakim celu, bo szybko wtedy rekę cofam i nie sprawdzałam empirycznie - powąchać czy ugryźć?
Daje się głaskać, po głowie też, zamyka wtedy nawet oczy i robi taką "kurkę", kładzie uszy po sobie i lezy. Nie ucieka, to chyba nie jest mu tak najgorzej. Gdy odchodzę, to czasem widzę jak lezy rozciągnięty w klatce. Najchętniej w swoich siuskach, które dalej robi gdzie popadnie. Z tego względu musiałam całą klatkę wysypać żwirem. Trudno, ale po prostu smród i brud były straszne, zwłaszcza gd ysie w to potem kładł...
Nie je zbytnio siana, ani razu nie widziałam żeby je wcinał. Wyciąga je tylko z paśnika i rozrzuca po klatce. Za to na wszystko inne jest strasznie łakomy. Granulat, marchew, dałam spróbować jabłuszko, koperek, mlecz, seler naciowy, brokuły - wciaga momentalnie. Staram się nie dawać mu za dużo, ale nad ranem zwłaszcza widze, że jest głodny.
Nie próbowałam brać na ręce. Czekam do tej kastracji i wtedy po niej zamierzam się przełamać, zaczać go uczyć kuwetowania oraz brania na ręce. Może Kasia będzie u mnie, to pokaże mi jak;)
A wieczorem zgram foty, bo już je mam:) wtedy prosiłabym o wrzucenie go na stronę adopcyjną!