Ja kastrowałam Teodorka u Pani Ostrowskiej w Podjuchach. Słyszałam o niej wiele dobrego jeśli chodzi o psy i koty i muszę przyznać, że o królikach też ma pojęcie. Pomogła Teodorowi wiele razy i darzę ją zaufaniem (w przeciwieństwie do weterynarzy z Amicusa ze Zdroji - tam odradzam, na królikach za bardzo się nie znają). Co do samej kastracji to odbyła się bez problemów (poza tym, że schował swoje klejnociki, ale Pani była sprytniejsza i je znalazła
). Zawiozłam go na 9, po 45 minutach zadzwoniła po mnie, że mogę go odebrać (mieszkam blisko). Był już wybudzony. Przez cały dzień bidulek leżał i nic nie jadł, ani nie pił, dopiero o 3 w nocy usłyszałam tup tup tup po panelach i wtedy zaczął sianko wcinać i już było ok
Więc jak ktoś jest z prawobrzeża, to polecam