Dziś w ramach wycieczki udałyśmy się z rodzicielką do faceta, którego poznałyśmy przypadkiem i bardzo gorliwie zapraszał nas do siebie. Jak się okazało ma on około 40królików, w większości Kalifornijskich, ale również ślicznych radarowców oraz jednego helikoptera z uszkodzoną łapką. Moze to być tylko złamanie, ale łapka jest po części łysa. Po krótkiej rozmowie dogadałam się z nim, że odda go za darmo. Wiem, że nie miałoby to większego sensu, ale ten pan po raz ostatni rozmnożył króliki, bo - jak twierdzi, żal mu zabijać zwierzaki, które chowa od małego.
Króliczek to burasek o cudnych 'helikopterach'. W tym momencie jest niewiele mniejszy od zwykłej miniaturki i jest młodziutki. Osiągnie wagę do około 5kg. Prócz uszkodzonej łapki, której nie będzie ciężko zaleczyć jest zdrowy, płci nie znam.
Gdybym mogła sama bym go wzięła, ale stąd do króliczego weta jest ponad 200km, a na dniach zaczynam leczenie szpitalne i nie jestem w stanie opiekować się kolejnym zwierzakiem, kiedy sama mam w domu chorą trójkę
Czy ktoś sie zdecyduje chociaż na DT? Sprawa jest naprawdę pilna, a ja w tej klitce w której przebywają [to nawet nie 1m2 na 8królików] nie byłam szczególnie w stanie zrobić zdjęcia.
Królik znajduje się w okolicy Zgorzelca.