Powiem Ci, że zwariowałam jak zobaczyłam co Mimi wyprawia po kilku godzinach po zabiegu, nie mówiąc już o tym, że przez całą noc tak ciężko pracowała, że rano ku mojemu przerażeniu rozwiązywała ostatni troczek na kaftaniku. Zanim zdążyłam zareagować, ona cała dumna z siebie była już uwolniona od kaftana. Godzinę męczyłam się żeby jej to założyć. A teraz? Wariacje na całego...Myślałam, że już mnie nie lubi, ale wskakuje na kolana i popisy urządza. Taki z niej chojrak, że się ładuje do Saszona do pokoju. Ale póki co ograniczam im kontakt, bo ściąganie szwów dopiero w środę. jak wszystko się wygoiło to zaczynamy akcję zaprzyjaźniania. A zagroda w planach...albo rozbudowanie klatki o zagrodę, bo nie wiem jak z miejscem.