Dobrze,że się skończył.Teraz wystarczy jeszcze przeżyć wyprzedaż fajerwerków i ostatnie wyczyny amatorów petard i będzie finito.U mnie Duszek bardzo przeżywał petardy,które było słychać od 1-szej dekady grudnia.Tupał,a potem zrywał się do bieggu na oślep,który kończył się za łóżkiem, na ścianie albo na mnie i potem była umazana pupa.Jak podnosiłam go i brałam na ręce,popuszczał ze strachu i nie pomagała herbatka melisowa.Na alarm Duszka reagował Poluś,ale zaszywał się pod łóżkiem i nie było sensacji kupowych.Pozostałe miały petardy pod ogonkiem.