Poradziłam sobie z mega kołtunem ( w końcu -.- ).
Kiedy wszystko inne zawiodło, pożyczyłam od wujka golarkę do włosów.
Z początku królik się boczył, później przyszedł, obwąchał i w końcu zaczął ignorować zarówno samo urządzenie jak i wredny dźwięk jaki wydaje.
Przed dzisiaj przyszedł mi na kolana (jak siedzę na podłodze a ona biega często się jej to zdarza) i wsadził mi głowę pod pachę a ja w tym momencie hyc - po maszynkę będącą w zasięgu ręki i do roboty. Nie wyrywała się w ogóle, siedziała grzecznie przez dobre 30 minut, aż wygoliłam 2/3 kołtuniska (było takie wredne, że nawet bez nasadki regulującej odległość od skóry maszynka ledwo je chwytała) no i teraz zostały już tylko niedobitki, które będzie można wyciachtać nożyczkami.
Uf, ulżyło mi. Jej pewnie też, bo kula zbitego filcu w miejscu w którym nie można go dosięgnąć to nic fajnego, zwłaszcza teraz kiedy zaczyna być ciepło.
Chwilami czułam się tak, jak bym goliła owcę
a nie królika.