Wataha ma rację. u mnie np było tak, że w domu żadnego zwierzęcia nie było. Krzyczałam, płakałam, wymuszałam, prosiłam, rozmawiałam nic nie dało, a jak każde dziecko marzyłam o piesku, kotku, w końcu prosiłam chociażby o chomika, albo rybki, ale moja mama (właściwie to ją trochę rozumiem) lubi zwierzęta pod warunkeim, że są na wolności. Uważa, że udomowienie zwierząt dla ludzkiej przyjemności jest nieludzki i ona nie może na to patrzeć (tak samo jak na zwierzęta w zoo). Poza tym jest pedantką i nie wyobraża sobie, że może mieć w domu bałagan, albo jakiś zapach zwierzęcia, a my mieszkaliśmy w 5 w dwóch pokojach.....
Nie dało sie jej przekonać i dalej nie da (bo próby, tym razem z ust mojej młodszej siostry - ciągle trwają). Nie każdych rodziców się da przekonać, wszystko zależy od powodów