Tak na chłopski rozum, to może i faktycznie królik raz zarażony kokcydiami już na zawsze zostanie nosicielem (bo to pierwotniaki, więc sytuacja podobna jak z e.cuniculi). Ale właściwie co za różnica, jeśli królik byłby nosicielem i dobrze się czuł? Wiem, że Piracik nie czuje się dobrze, ale po terapii przeciw kokcydiom powinno być już lepiej. U mego Kapibarki kuracja procoxem (przeprowadzona jeszcze przez MAS i jego DT) przyniosła dobre rezultaty - kokcydiów brak, bobki piękne (sic!). Może i jest nosicielem, ale jest OK.
Piszesz natomiast o "sznurach korali" czy pereł, które zostawia Twój Pirat, i o jego małych bobkach. Wg mnie to nie jest kwestia kokcydiozy tylko zakłaczenia. U nas raz po raz Szarak ma problemy z koralikami i maleńkimi bobkami - i tak jak Pirat, nie lubi siana za bardzo, jest trochę za gruba.
Próbowałaś dawać Piraciosowi syrop lactulosum? Wiem, że ma różne opinie na forum i wśród wetów, ale wg doświadczenia z moją Szarunią, trochę te bobki się powiększyły. Plus papka z siemienia. No i furminator, który czyni cuda z kłakami.