ŚLASK/KATOWICE/ODDAM DO ADOPCJI
Jestem właścicielką czterech usztaków, jednak los tak się potoczył, że niestety nie mam możliwości zapewnienia moim podopiecznym naprawdę godnych warunków - nie chodzą głodne, czy brudne, mają pół pokoju ogrodzone kojcem jako wybieg.
Jednak to za mało, gdy w związku z problemami zdrowotnymi moimi od początku ciąży, a obecnie z nowonarodzonymi dziećmi, finanse które były przeznaczone na sterylizację trzech dam z tego raźnego stada (samiec jest wykastrowany) zostały przeznaczone na leczenie dzieci. Czasu niestety też nie poświęcamy od początku mojej ciąży naszym kroliczkom, tyle ile powinny go od nas dostać. Wpierw moja hospitalizacja podczas ciąży sprawiła, że widywały mojego narzeczonego tylko na karmienie oraz porządki, jednak sporadycznie były wypuszczane na dom, jeśli pozwalał na to czas.
Potem, gdy wyszłam do domu, sytuacja się unormowała. Znowu wesoło biegały po domu. Jednak na krótko, bo tym powrotem do dobrze znanej im beztroski cieszyły się tylko trzy tygodnie. Teraz, odkąd pojawiły się dzieci, urodzone przedwcześnie, czego następstwem jest mój pobyt z jedną córką w szpitalu (problemy z oddychaniem i ogólnie układem oddechowym - nie będę wydawać się w szczegóły, proszę tu o wyrozumiałość, jako świeżo upieczona matka zamiast cieszyć się z dzieci, czuwam w szpitalu przy mojej 4 tygodniowej córce, gdy druga która również mnie potrzebuje jest w domu) , a partnera w domu z mniej chorą drugą córką, krolisie znowu widują nas od tzw święta.
Dodatkowo druga córka zaczeła mieć również problemy oddechowe. Lekarz zalecił izolację od królików i czynników drażniących, jak pyłki, w tym siana, żwirku, sierści. Wyniki badań córki zaczynają budzić spory niepokój.
Ciężko to pogodzić, skoro nawet jak uszaki są w osobnym pokoju, to niestety, na skarpetkach/kapciach zawsze coś się po domu rozniesie.
Poza tym, to krzywdzące dla zwierząt do tej pory wychodzących na mieszkanie, że teraz są zamknięte. Na dodatek, nie wiem kiedy i czy w ogole w najbliższym czasie będziemy mieć pieniądze które moglibyśmy przeznaczyć na sterylizację.
Leki kosztują, tak samo sprzęt medyczny, w który musimy się zaopatrzyć.
Nie sądziłam, że dojdzie kiedyś do sytuacji, w której będę zmuszona, dla dobra nie tylko moich dzieci, ale też zwierząt, oddać moje uszaki w lepsze ręce. Nikt nie mógł wiedzieć że po porodzie i sam poród będą usłane komplikacjami.
Serce mi się kraje podwójnie. Płaczę nad dziećmi i płaczę nad krolikami. Jedna z samiczek była i jest moim małym szatańskim oczkiem w glowie, które mam od maleńkości już od trzech lat. Samczyk jest z nami od dwóch. Kolejne piękności są z nami od urodzenia - przez nasz wyjazd oraz moją "wiedzącą lepiej mamę" samczyk na trzy dni przed kastracją dostał okazję by zostać tatą i mu się to udało.
Owoc tej kroliczej pasji ma już rok. Nie mieliśmy serca oddać tych kruszynek.
Sterylizacje były odkładane w czasie, aby uzbierać pieniądze na hurtowy zabieg. Samiczki super się dogadują, samczyk nie szaleje bo wykastrowany. Żyją w harmonii, więc nie było pośpiechu. Niestety jak napisałam wyżej, odlozoną do tej pory kwotę trzeba było ruszyć na lekarstwa.
Króliczki oczywiście oddam z ich nadgryzionym przez (ich) ząb czasu dobytkiem.
2 x klatka 80cm
2 x kuweta rogowa
2 x poidło
1 x kula na siano
1 x 8 el. kojec (60cm x 60 cm każdy segment)
Pepa (brązowa samiczka 3 lata), Buba (czarny samiec, kastrat, 2 lata), Bulma (roczna samiczka biało ruda) oraz Rocket (roczna samiczka czarno-biała) proszą o nowy domek.
Wolałyby nie być rozdzielone. Ewentualnie pójść do nowych domów w parach (Pepa z Bubą, Bulma z Rocketem). W konieczności Pepa oraz Buba mogliby znaleźć dom pojedynczo. Jednak Pepa dobrze by była tym pierwszym królikiem w domu. To ona jest alfą w stadzie.
Pozdrawiam i liczę na moc internetu.
Komenatrze odnośnie sytuacji, dzieci i powodu oddania proszę sobie darować.
Nikt z nas nie jest wyrocznią i nikt z nas nie może przewidzieć przyszłości.
Sama liczylam na to że po ciąży sytuacja w domu wróci do normy.
Proszę też o niekomentowanie o treści "jeśli to alergia to można leczyć". Dzieci urodziły się 10 tygodni przed czasem. To bardzo wyjątkowa sytuacja, niż w przypadku starszych dzieci, a i noworodki urodzone o czasie mogłyby źle znieść obecność zwierząt.