Już wszystko dobrze
Chciałam tamtego dnia jeszcze jechać z nim do weta ale się okazało że w godzinach kiedy ktoś mógłby nas zabrać (nie mam prawa jazdy) odwołał dyżur i trzeba się wybrać dopiero następnego dnia. A 05.06. wzięłam urlop i postanowiłam królisia obserwować.
Tak jak pisalam, nie jadł za bardzo siana (ale inne rzeczy jadł normalnie i jak zwykle pędził, gdy słyszał że je wydobywam), dało sie tez zauważyć ze biedaczek nie moze się umyć, najwyraźniej od szarpnięcia bolał go kark.
Na drugi dzień jednak wsuwał już normalnie sianko, przeciągał się i mył sobie wszelkie zakamarki, nie wiem jak to się stało że nie złamał sobie czegoś w zetknięciu z własnym strachem i tą 3-cm szczeliną między prętami, pomijając, że nie mam pojęcia jak włożył tam głowę, która jest minimum 2x szersza. Pozostaje mi tylko być wdzięczną Wielkiemu Królikowi Na Niebie, że maleństwo całe i zdrowe, i jedynie było ciężko wystraszone.
Mam taką obserwację po tym wszystkim, że choć kojec chroni pokój przed królikiem, jednoczesnie stwarza zagrożenie dla królika. Karmelek ugrzązł w kojcu, Bojaczek złamał sobie ząb, zahaczając w ucieczce przed braciszkiem o kojec. Chów bezklatkowy i totalnie bunny-proof room to jedyne bezpieczne wyjście jakie mi się nasuwa.
I na wszelki wypadek w nocy nie będę wyskakiwać z łóżka ani świecić telefonem. Licho nie śpi!