Pozdrowienia z mojego latającego dywanu
Dzisiaj byłyśmy z ciocią na wyjęcie niteczek z brzuszka. Doktor powiedział, że wszystko wygląda ślicznie
i uszka, i brzuszek i wogóle bardzo bardzo mnie pochwalił, mówił coś że to zupełnie inny królik niż na pierwszej wizycie... troszkę nie wiem jaki inny królik, ale trudno, w lecznicy owszem, pachnie różnymi królikami. Ciocia też się zachwycała że taka jestem grzeczna, trzymała mnie na rękach i pocałowała w czółko, pfe!
Dostałam tez zastrzyk, będę mogła wychodzić na pole!
To jakaś tam szczepionka, nawet nie bolało, a że bieganie w trawie jest fajne to chyba było warto się nie wyrywać.
PS.
naprawdę nie chcecie mnie adoptować? u cioci jest fajnie, ale ciągle powtarza, że nie mogę zostać na zawsze