Że ta kotka była starsza, to mało powiedziane - "dziewczę" miało 16lat, a kocia książeczka zdrowia mówi, że na ludzkie, to jakieś...80 wiosenek
A Ami nie jest porzucona, tylko po prostu przeczuwa, że w innym transporterze zmierza do niej uszaty książę. O!
Przy okazji podrzucę garść informacji o małej: naprawdę jest słodką, zgrabną panienką! Nadaje się do domu, z dzieckiem, bo ma w sobie duuużo cierpliwości na uwielbienie okazywane przez mą córeczkę, które to nie zawsze jest delikatne... Sporadycznie zdarza się, że zawarczy na Hanię, jak ta nie daje jej spokoju [tak Joac, Ami czasem warczy
] Ale ja uważam, że to dobrze, bo wtedy widzę, kiedy pora na czasowe odseparowanie dziewczyn. I naprawdę tych warków nie ma się co obawiać.
Poza tym lubi być głaskana, z rąk się nie wyrywa [dlatego Magda nie chciała jej wypuścić], choć nie jest typem będę_bez_ruchu_leżeć_na_twych_kolanach_do_końca_moich_dni. Dobrze znosi podróże pociągiem (jeździ z nami co jakiś czas na weekendy do rodziców). Przyzwyczaiła się też już do psa, którego z początku BARDZO się bała. Niezależnie od siebie zauważyliśmy z mężem, że mniej niszczy od jakiegoś czasu (jej kocyk i papier pakowy się nie liczą w statystyki)! Ma mięciuchne, milutkie futerko!
Czego można chcieć więcej?