Bobo w piątek miał kastrację, co prawda przez całą noc i ponad pół dnia nie jadł i nie bobczył, za to nadrabiał aktywnością wszelaką
Tak się dokazywaniem zmęczył, że najpierw padł plackiem na boczek, a potem, jak już się zregenerował, zaczął pałaszować ze smakiem - no i bob(k)oprodukcja ruszyła z impetem.
Bobo postanowił podrażnić pana na włościach czyli Diega, efekt oczywiście taki, że wściekły Diego baby lał, żeby im wybić głupie pomysły z futrzastych głów
Hit dzisiejszego dnia to kartonowy domek - umieraliśmy z mężem ze śmiechu, a Bobo się bawił w dekarza. Bo po co siedzieć w domku, skoro można siedzieć na dachu?
Bobo jest po prostu cudny - nowy opiekun będzie miał z niego strasznie dużo pociechy