Nobu był z nami od 24 września 2012 r. został oddany przez właściciela
do tej pory pamiętam, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy w jego małej i ciasnej klatce w poczekalni u doktora, gdzie na mnie czekał
przez pierwszych kilka dni nie istniał - nie jadł, nie robił bobków, nie pił, jego nerki odmówiły posłuszeństwa, a zęby wymagały natychmiastowej korekty
mimo niewydolności oddechowo-krążeniowej, musieliśmy zdecydować się na zabieg korekty zębów, który przeżył, dając nam nadzieję, której wtedy tak potrzebowałyśmy
był z nami zbyt krótko...
kiedy zamieszkał w kojcu, wstąpiło w niego nowe życie
obecność Ruska, którego mógł denerwować, pokazując, że nie jest...kastratem, wyraźnie mu służyła...był taki jak Rusek - charakterny, trochę naburmuszony, uroczy...
dzisiaj rano obiecał mi, że na mnie poczeka i nie odejdzie beze mnie...był jeszcze bardziej senny niż wczoraj...
kiedy wróciłam do domu, spędziliśmy ze sobą każdą chwilę, bo wiedziałam, że mamy niewiele czasu. spał na kanapie, przytulony do termoforu. był taki moment, kiedy myślałam, że to już...i chyba marzyłam o tym, żeby tak zasnął...ale było zbyt wcześnie...
Nobu popołudniu nie chciał już jeść ani pić - nie miał siły zjeść nawet swojej ukochanej cykorii, na którą wczoraj mimo wszystko tak ładnie reagował
był taki zmęczony i spokojny. tylko czasami podnosił się po to, żeby za chwilę przytulić się i zasnąć...
nie chciałam już czekać. nie chciałam, żeby był głodny... mogłabym siedzieć z nim tak całą noc, bo to jest najlepsze wspomnienie z ostatnich dni...- był idealną przytulanką, miał cudowne futerko, ale nie wyobrażałam sobie, że mógłby odejść sam jutro, kiedy nie mogłabym być przy nim
Konrad dziękujemy...
Nobu nie cierpiał
będę za Tobą niewyobrażalnie tęsknić Prezydencie
byłeś absolutnie wyjątkowy i cieszę się, że dostaliśmy chociaż trochę czasu, bo to wyznacza sens tego wszystkiego, co robimy na co dzień