Eh, Papaj naprawdę mógłby posłużyć za wzór do stworzenia encyklopedii chorób królików...
W chwili obecnej mamy (wątpliwą) przyjemność współegzystowania z Cheyletiella parasitivorax...
Niby nic, a jednak plecy ma bieda w stanie opłakanym. Kurczę, wszystko dlatego że byłam przekonana że obok wielkiego strupa którego ma po zastrzykach, łuszczenie się skóry jest naturalne... (zresztą teoretycznie jest, w miejscu odpadania strupa skóra może byc trochę przesuszona...)
I tak sobie radośnie wyjechałam i po dwóch tygodniach zastałam królika z dziurami, strupkami i gołymi plackami na całych plecach
Dostała ivermectin podskórnie i miejscowo, za 10dni powtórka, mam nadzieję,że wszystko co złe tam wyginie na zawsze!
Zrobię jej jeszcze posiew na grzyba bo może akurat wlazły jakieś zarodniki w skórę podrażnioną przez pasożyta...?
Bue...
A tak z porad praktycznych może ktoś z Was wie jak skutecznie pozbyć się ewentualnych pasożytów z dywanu? Długowłosego?