gdyby spojrzeć na to wszystko realnie, dzisiaj Fly nie powinno już z nami być...
gdyby ktokolwiek zobaczył ją dzisiaj o 22/23 i obserwował do 5 rano nie miałby wątpliwości, że tym razem nie da rady...,
a jednak nadal jest
od kiedy ze środy/czwartek Fly była w fazie szału, do wczorajszego wieczora była skrajnie wyciszona, cały czas półprzytomna
wiedziałam, że tak jest lepiej, ale wczoraj późnym wieczorem była coraz słabsza. od godziny 15 odmawiała przyjmowania pokarmu, płynów doustnie - wydawała się tak bardzo senna, częściowo nieprzytomna.
cały czas leżała, ewentualnie siedziała podtrzymywana z obu stron przez zwinięty ręcznik, misia
na tym zdj. zrobionym ok 21 była stosunkowo przytomna...potem była coraz bardziej bezwładna
ok 22-23 pojawił się u niej szybszy oddech. chwilę potem leżąc, wpadła w drgawki
praktycznie od razu podałam jej relanium i odpłynęła
pomyślałam wtedy, że teraz może już odejść, że to najlepszy moment, aby zasnęła
do 4:45 leżała nieprzytomna, lekko oddychając. kiedy wzięłam ją na kolana, ocknęła się, przybrała częściowo siedzącą pozycję i zaczęła jeść papkę...
kiedy ja przygotowywałam się do wyjazdu do doc, mała zaczęła jeść siano. powoli, bardzo delikatnie, biorąc do pyszczka malutkie źdźbła siana, jadła przez 30-45 min. do momentu, kiedy weszłyśmy do doc
Fly ma przez większość czasu zamknięte lewe oko - uszkodzona rogówka - dostaje tobrex i corngel
podczas wizyty okazało się, że możemy wykluczyć wściekliznę - steryd przestaje działać, a temp. utrzymuje się na dość dobrym poziomie (przy wściekliznie jest gorączka)
pojawiły się nowe objawy choroby - potwierdzające encephalitozoonozę - lekko przekrzywiona głowa - dopiero teraz mogą wychodzić rzeczy, które zaburzył steryd
wszystko to potwierdza ostry przebieg choroby i walczymy o to, aby przejść do stanu przewlekłego - najważniejsze jest to, żeby nie było ataków szału - praktycznie non stop trzeba ją obserwować i w przypadku ataku od razu podawać relanium - inaczej albo dojdzie do całkowitego obrzęku mózgu albo serce nie wytrzyma
niestety zaczynają się problemy jelitowe - zbliża się biegunka - wczoraj wyprodukowała dość dużo bobków, ale tak jak mówiłam Fly zasadniczo odmawiała jedzenia i by
nie pobraliśmy małej krwi, ponieważ jej żyły są tragiczne, a najmniejszy stres jest dla niej niebezpieczny - musi być max wyciszona, ma częściowo zakrytą klatkę. po powrocie zablokowała się na 2-3 h, a potem szperała w sianku i ziołach, zaczęła samodzielnie jeść...(niesamowity widok...)
teraz siedzi...po kilkudziesięciu godzinach sama - chwiejnie, ale utrzymuje się w pozycji siedzącej, jest bardzo spokojna, wyciszona, tak jak być powinna - to jest najważniejsze i to jest nasza szansa...
przeraźliwie boję się kolejnych ataków, ale nadal jesteśmy w grze i po kolejnym kryzysie mamy min. przełom...- oby to był przełom, chociaż oboje z doc wiemy, że ataki mogą się pojawiać - im rzadziej, tym nasze szanse rosną na to, żeby ją ustabilizować (wyprowadzić ze stanu ostrego choroby)
po_sąasiedzku, jeśli chodzi o króliki, które pojawiają się u mnie (a są to króliki chore)...codziennie w obie strony podróżują samochodem, dzięki ogromnemu wsparciu moich rodziców - i nie tylko. koszty dojazdów do doc (abstrahując od codziennych dojazdów do Azylu - czy też podróży królików z Azylu na trasie Azyl - doc (codziennie)), to łącznie kilkaset złotych miesięcznie... - w transporty zaangażowanych jest wiele osób (m.in. pracownicy schroniska), ale to inny temat
volontariuszka - Yogi nadal jest do adopcji
Fly walcz, wszyscy strasznie potrzebujemy twojego zwycięstwa