Nie znaleźliśmy podobnego wątku, więc jeśli podobna dyskusja miała miejsce prosimy o przekierowanie nas do właściwego tematu.
Jak już pisaliśmy wcześniej, wynajmujemy mieszkanie w Poznaniu, ale do naszych domów jest 5 godzin jazdy autobusem lub godzina jazdy pociągiem. Do domów jeździmy średnio 2, 3 razy w miesiącu na dwa dni (wyjeżdżamy w piątek po południu i wracamy o podobnej porze w niedzielę). Jeśli chodzi o wiosnę lub jesień nie ma większego problemu. Królik jedynie zestresuje się jazdą. Latem, gdy temperatura będzie wysoka, Freddy będzie cały czas przebywać w jednym z domów. Bardzo martwi nas natomiast zima. Jak widzieliście ze zdjęć, Freddy jest jeszcze bardzo małym króliczkiem i nie wiemy jak skończyłaby się dla niego taka podróż w zimnie. Znamy już wiele sposobów na ocieplenie transportera - specjalny ocieplacz, kocyki, butelki z ciepłą wodą, termofory czy specjalne krążki. Pomimo to stale zastanawiamy się, czy to na pewno pomoże. Gdyby nasz uszak był większy, zapewne nie martwilibyśmy się tak o to, ale maluch, jak to maluch zawsze będzie bardziej narażony.
W związku z tym myślimy nad możliwością pozostawienia go na dwa pełne dni samego w domu przy zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa. Freddy miałby do dyspozycji otwartą klatkę z wybiegiem na kojec, pozostawione sianko, zioła, granulat i trochę suszków, 2 miseczki z wodą oraz dwa poidełka (z takim dostępem do wody chyba nic nie może się stać) oraz jakiegoś misiaka do przytulania, co zastąpiłoby głaskanie. Ponadto w pobliżu kojca zostawilibyśmy dodatkową miseczką z wodą i sianko gdyby jakimś cudem wyszedł i nie mógł wrócić do kojca. W miarę możliwości poprosilibyśmy jakiegoś znajomego żeby wpadł do naszego mieszkania i zobaczył czy wszystko jest ok.
Jesteśmy świadomi, że króliki źle znoszą samotność, ale czy z dwojga złego, lepszym wyjściem nie byłoby zostawić go na te dwa dni samego niż taszczyć takiego malucha przez pół Polski w minusowej temperaturze?