Z Funiem już jest chyba całkiem ok, ale wyobraźcie sobie... że wczoraj rano Toffik mi się "zatkał"
co za rok ja mam... :beksa: Nie całkiem się zatkał, ale ma objawy początków zatoru - czyli charakterystycznie wypręża tyłek, małe bobki połączone sierścią. Wydala je, je co prawda i pije... ale to początek jest jakby nie patrzeć.
Rano wczoraj go masowałam, dałam mu połówkę tabletki Metoclopramid (prokinetyk oprawiają motorykę przewodu pokarmowego, przyspieszają opróżnianie
żołądka) rozpuszczonej w wodzie, by poruszyć troszkę pracą jelit (wetka mnie kiedyś uczyła, że w to można podać - teraz jesli będzie gorzej z ilością kupek, to mam mu dać 1/4 rano i wieczorem), masowałam brzuch i wyskubałam sierści jak najwięcej mogłam, bo oczywiście linieje... Potem wieczorem po konsultacji z wetką dostał olejek parafinowy i sok z ananasa (
). Dziś rano - sok z ananasa i olejek znów - oglądałam bobki - są
, oczywiscie niekształtne i sierściowe, ale wyłażą powoli
: Na razie mam nic innego nie robić, ani innego leczenia. Jakby 2 dni było gorze a nie lepiej - to doipero będzie jakieś konkretne działanie.
Toffik jak na razie - je suszone cały czas dość chętnie, granulat też, aczkolwiek chyba przez te moje zabiegi - najpierw się naoglądał co z Fuńkiem wyprawiałam, a teraz z nim podobne rzeczy - to mniej entuzjastycznie biegnie do miski oglądając się czy już go będę brała na "tortury" czy jeszcze nie... Podaję im cały czas to samo co jedzą normalnie - czyli normalne porcje, nie stosowałam ani przy Fuńku ani przy Toffiku teraz diet.
... tak sobie w"w duchu" myślę - to teraz co? kolej a Ryśkę, a na koniec to ja się powinnam rozłożyć i będzie genialnie :? Tfu, tfu, tfu...