Odnośnie poprzednich wpisów
Adopcje to wspaniała rzecz, ale co do aktualizacji strony Dominikfue ma wiele racji.
Przykładowa (własna) sytuacja:
Ja się zgłosiłam przez stronę w 2005 po białego samczyka z Warszawy. Skontaktowała się ze mną mailowo Martula, że ma białą samiczkę (Leonka, od Leona zawodowca, bo to był pewny samczyk). Ok, płeć się nie zgadzała ale przeszło, nie ma na świecie takiego drugiego rozwydrzonego białasa
. Włazi mi do łóźka i układa się do głaskania, uwielbia się wylegiwać ale bryka też. Uprawia wyczynowe rzucanie wszystkim, co błyszczy - trenowała na metalowej misce.
KRÓLICZKI NIE BYŁO NA STRONIEPotem chłopak chciał samczyka (2006), bo słyszeliśmy, że łatwiej zaprzyjaźnić (w planach oczywiście była kastracja). Dziesięć minut przed adopcją Tuptusia telefon od Pani Prezes, że to nie samczyk jednak i czy napewno chcemy go/ją dalej. Chcieliśmy
. Dziewczyny się niestety nie dogadały, ale trudno się mówi mieszkają osobno i tak zostanie, nie ma żadnego problemu.
INFO BYŁO (chociaż, że samczyk, rozumiem, że nie można jeździć i macać każdego kroliczka)
Teraz Speedy (najnowszy nabytek - 2008)
(dla jasności - nie było go na stronie - stał sobie w korytarzu w OAZIE, ale to króliczek SPK). Pani weterynarz bardzo była zdziwiona, kiedy zapytaliśmy czy to aby napewno samczyk (u dorosłego króliczka to raczej ewidentnie widoczne
, teraz już to wiemy
). Obecnie Speedy jest u mojego chłopaka i ostrożnie zapoznajemy go z Tuptusiem (teraz ma na imię Świnka, ma to typowe dla świnek morskich ubarwienie:)) i chyba mu dobrze, chociaż są małe problemy. Wszędzie jest napisane, że króliki powinno się zaprzyjaźniać na gruncie, na którym oba czują się niepewnie. Otóż dla Speedyego takiego miejsca nie ma. Wsadzony do wanny natychmiast zaczął ją zwiedzać - Świnka na rozkraczonych lekko łapkach pełzała za nim, więc jej towarzystwo samczyka najwyraźniej dodało odwagi
Nigdy bym nie kupiła króliczka w sklepie - adoptować można naprawdę niezłe oryginały
Ale wracając do strony, od czasu pierwszej adopcji bardzo się poprawiła: wcześniej nie było na niej żadnych informacji o przebytych chorobach, szczepieniach, ani co lubi i czy o powodzie oddania (bo mogą być to jakieś zachowania - agresja terytorialna itp). Dopiero po zadeklarowaniu się, pośrednik adopcyjny przekazywał (tak zrobiła Martula) ankietę wypełnioną przez dotychczasowego właściciela.
Jest dużo lepiej