Wczoraj wieczorem, kiedy wróciłam z wycieczki za miasto Szaruś wydawał mi się jakis osowiały. Myslałam, że zaspany, bo czasami tak wyglądał po przebudzeniu, ale kiedy przeszedł kilka kroków położył się wyginając brzuszek i przyciskając go do podłogi
, nie chciał tez jeść kolacji
. Od razu zaczęłam podejrzewać, że może wzdęcie, czy zator (ale nie linieje juz wiec było to mało prawdopodobne). Sprawdziłam brzuszek- był miekki, jak zawsze, zadnych niepokojących sygnałów. Bobki też leżały w jego toaletce suche, okrągłe, zupełnie normalne. Drugim moim podejrzeniem był i jest pęcherz. Po zeszłorocznej historii z kamicą może to byc powrót
. Jego zachowanie jest podobne. Mocz był jednak w porządku, normalna ilość, barwa. Wieczorem przed snem wysikał się jeszcze i zrobił bobki, jednak szybko położył sie i całą noc sie wiercił z bólu, nie dawał mu spokoju
. Rano było to samo, nie chciał nic zjeść, wypic. Sama wcisnęłam mu tylko troche wody 2 razy strzykawką do pysia... Już byłam przygotowana na rozmoczenie granulatu, pobiegłam po strzykawki do apteki, ale kiedy wróciłam Szaruń siedział w klatce i... jadł wczorajszą kolacje z miski
, a potem sianka trochę poskubał, napił się też sam odrobine. Oczywiscie nie dużo tego wszystkiego, ale zawsze coś. Musiał poczuc się lepiej, bo i biegać zaczął, nie leży juz i nie spina się
.
Jednak do weta dziś z nim pójdę, muszę zbadać mocz, już nawet złapałam, siedzi teraz w lodówce i czeka. Nie chce małego targać autobusem, wiec czekam na tatę jak wróci z pracy. Tak się boje, żeby znów nie powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku
. Tak o niego dbałam przez cały rok, przestrzegałam diety niskowapniowej, codziennie dopajałam zeby pił duzo wody... Jak myslicie, czy dobrze zdiagnozowałam objawy
Moze to jeszcze cos innego go dręczyło
Nie mam już pojecia