Ja mam bardzo poważny problem z Piracikeim i Białaskiem. Chłopaki pałają do siebie ogromną agresją. Zapoznawanie Białaska z moją ekipą zaczełam od Lottusi i potem Pippci. Łatwo nie było, bo białasek ma dwa lata i zabrany został z pseudohodowli, gdzie był samcem rozpłodowym, tak więc tylko i wysłacznie gwałty mu były w głowie non stop. Lottusia wzieła go na przetrzymanie. Rozpalckowywała się, a jak ją podgryzał, to uciekała. Teraz wielka miłość. Pippcia raz mu porządnie wlała, potem uciekała przed nim, a teraz bardzo się lubią. Został nam Piracik. Zaczełyśmy z mamą zapoznawanie jakies trzy tygodnie temu. Wcześniej już długo trwało ich zapoznawanie przez kraty. Zaczełam od trzyamnia ich pysiami do siebie nawet 20 minut. Po puszczeniu za chwilę sie na siebie rzucały. Psikanie wody na Białąsia w ogóel nic nie daje. Nie ma tak, że jeden zawsze porowokuje bójkę. Raz jeden, raz drugi. Jednego dnia Białek jest zadziora, a drugiego Piracik. Puszczam ich okutana w kuchenne rękawice i średno co 2 - 4 minut próbują sie bić. Kilka razy zaczynała siek ula, ale ich rozdzieliłam. Oni się nie przeganiają ani nie podszczypują, tylk od razu się na siebie rzucają. Białek jest potwornie walczyny i bardzo zwinny. Jak się wgryzł w moją rekawice, bo myślał, ze to Piracik, to nie odpuszczał prze kilkadziesiąt sekund. Wpadł normalnie w jakeis konwulsje i obsikał ją. W tym tygodniu Piracik otworzył sobie klatkę, kiedy Białek byl na wybiegu i doszło do poważnej bójki. Mama była sama w domu z nimi. Bała się rozdzielać i zastosowała metodę krzyczenia i tupania. Udało się rozdzielić, ale bylo ostro. Do tej pory nie było krwawych obrażeń, tylko masa powyrywanego futra. Nie wiem, mam ich dalej zapoznawać? Czy dawać im sie zbijać w te kule? Chłopaki walczą chyba o samiczki... A jeszce dodam, że oni takie smrody wypuszczają, że się wytrzymać nei da
Czy ktoś coś doradzi?