Witam,
potrzebuję szybkiej porady dotyczącej żywienia królika z przerostem zębów.
Zacznę od tego, że zdecydowałam się na adopcję królka ok 2 letniego "po przejściach" - prywatnie, nie przes SPK czy podobną organizację.
Jest z nami od tygodnia. Początkowo jadł granulat bardzo chętnie, choć w niedużych ilościach (to nie mój pierwszy królik - stąd mam porównanie). Suszki rownież jadł chociaż nie tak ochoczo, siana natomiast nie rusza. Od początku podejrzewałam wadę zębów, jednak diagnoza okazała sie gorsza niż przypuszczałam.
Weterynarz zlecił badania krwi i RTG (dodam że jest to klinika we Wrocławiu polecana przez SPK). Okazało sie, że królik ma anemię i ogólnie nienajlepsze wyniki, parametry wątrobowe też złe, zrobili mu RTG głowy (gdyż do stomatologicznego wymagana narkoza - której nie mogą mu podać). Zdjęcie wykazało praktycznie deformacje. Zęby przerośnięte, zrośnięte, liczne ropnie, żuchwa nieprawidłowo rozwinięta.
Dostałam całą serię leków dla niego i musimy go podciągnąć z wynikami, żeby mógł przejść operację korekty tych zębów.
Problem jednak zaczyna się z jedzeniem u niego. Przestał całkiem jeść granulat (próbowałam go rozmaczać) - po powrocie z kliniki, nie je siana dalej (kupiłam trzy rodzaje, zmieniam czesto, z ziolami z tymotką), początkowo chętnie jadł różne suszki, w tym momencie je wyłącznie babkę lancetowatą, suszoną marchewkę, suszonego brokuła, suszone jabłko. Zrobił się strasznie wybredny. Nie mogę podać nic świeżego gdyż pojawiają się miękkie bobki.
Kupiłam karmę ratunkową, podaję mu rozrobioną 1 łyżeczkę z wodą dziennie (nie więcej gdyż strasznie się opiera, a przy tej ilości leków kolejna strzykawka dla niego to jak maltretowanie)
Tak na prawdę nie wiem czy nie je z bólu (przecież musiał coś jeść przez ostatnie dwa lata, gdzie ludzie u których był na pewno nie zastanawiali się nad jego dietą i stanem zdrowia) czy może ze stresu (nowe mieszkanie, noc spędzona w klinice, do tego 3 razy dziennie podawanie leków do pyszczka strzykawką na siłę bo nie współpracuje). Nie boi się mnie tak żeby uciekać, ale nie wychodzi z klatki, siedzi w kącie i obrażony jest od rana do wieczora.
Serce mi pęka, bo próbuję mu pomóc, z pewnością ropnie które ma sprawiają mu ból z którym żyje od lat (teraz dostaje coś przeciwbólowego chyba), ale przez całe to leczenie zrażam go do siebie.
Nie wiem co robić. Czy mimo wszystko próbować wprowadzać coś świeżego do diety, czy mogę probować namaczać mu te suszone warzywa (np buraka zwłaszcza na jego anemie) - jak go zachęcać do jedzenia? Kończą mi się pomysły i mam wrażenie że również jego czas.
Pozdrawiam i liczę na szybką odpowiedź z waszej strony.