Witam otóż będę wdzięczna jeżeli ktoś podzieli się wiedzą ew doświadczeniem.
Mam króliczki od 2017 roku kupiłam z córką Angore Wojtuś się wabi potem doszła Tusia baranek (sama siedziała z typowym załąmaniem na twarzy baranka to żal się zrobiło)oczywiście trzymałam osobno w klatce a jak wypuszczałam pilnowałam (zbierałam na sterylizację) jako że jestem niepełnosprawna to czas cały poświęcam królisiom.
Oczywiście po tak genialnym nadzorowaniu któregoś dnia patrzę Tusia gniazdko w klatce z sianka i sierści .
Następnego dnia chciałam sprzątać a tu patrzę w gniazdku pięć niespodzianek.
Tusia idealna matka karmiła na moich oczach i lizała rączki jak czyściłam klatkę (przenosiłam całe gniazdo zapakowane na czystą stronę pelletu)czasami leżała przytulona do głowy mojej.
Króliczki znalazły dom a ja zostawiłam jedną bo Tusia od początku zasłaniała ją zawsze i jak się zbliżyło do niej wydawał dzwięki nawet karmiła ją jak ta już kicała z nią ofutrzona i granulat wcisnały.
Cała trójka po sterylizacji Wojtusia w klatce siedzie (raczej trzy klatki zrobiłam im wybieg jak mam dni bolesne nie dam radę wypuścić na dom).
Doszedł czwarty samiec od weta dostałą już wysterylizowanego jakiś cham zimą wyrzucił na dwór go a nasz wet ma umowe i przygarnia znajdy a że wie ile ja mam już krulisi za darmo wysterylizował mi Szarika.
Dwa lata temu Puszynka (córcis Tusi i Wojtusia) zaczeła miec problem z okiem weterynarz stwierdził genetyczne nie da się nic zrobić widocznej żrenicy po 3 latach plamka biała się zrobiła dodam że na drugim oku to samo najpierw żrenica wielka potem szara i teraz białą plamka w oku.
Puszynka krople brała żeby stan zapalny oka zszedł ale nie dało się odwrócić zmian i no nie jest ślepa ale kto widzi dobrze z plamą na środku każdego oka.
Odwiedziłam drugiego weterynarza bo obok jest a czas gonił puszynka wzdęcia dostała (moja wina paste słodową dawałąm a ten okres zapomniałam) puszynka je sierść kępami z buzi jej wyciągałam gniazdka przerobiliśmy ciąże urojone chciałam zbadać ją ptrzed sterylizacją i oto dylemat o który proszę o poradę.
Druga weterynarz stwierdził że Puszynka ma pasożyt i od matki się zaraziłą ten pasożyt oczy jej naruszył dała antybiotyk mi mówiła że będzie wydalać małe pasożyta bo z mamą bedzie życ i przez to wzdęcia.
Każdy wterynarz co innego mówił kiedy antybiotyk dawałam Puszynce wzdęcia nie schodziły ta zaczeła robić słynne szyszki masowo i to dłuuuuugie.
Pasożyty nie wydalałą żadne więc zdenerwowałąm się odstawiłam antybiotyk zaczełam masaże brzusia i pastę słodową dawać wzdęcia zeszły kupki normalne ma je i pije jak zawsze i kica ale dalej masowo nie raz sierść wyjada sobie wręcz)żadne gniazdka nie lepi) placki aż ma.
Czekam na wizytę weterynarza do kosultacji u którego byłam zawsze ale zauważyłąm iż górne siekacze Puszynki są dziwne widze nie po dwa ale cztery
!
Weta mówiła że lekki przerost ale nic o 4 siekaczach w kupie!
PUSZYNKA JE GAŁĄZKI sianko drewniane brzozowe klocki nie wspomnę o kartonach i domowych wklęsłorzeżbach na meblach...ehhh
Teraz czy pasożyt,czy stres bo ślepa prawie czy dobrze zrobiłam iż antybiotyk odstawiłam kiedy miałą problemy po nim.
Zanim doczekam się wizyty i badania krwi (100 zł na pasożyty ten 75 podstawa ta pani wet jest dosyć droga ale dobra niby) drugiej wizyty weta od małego krulisi do kosultacji powiedzcie czy ktoś miał podobne doświadczenia.
Opisane macie wszystkie Puszynki rodziców jej życie je granulat i koperek najbardziej kocha plus pasta słodowa dwa razy dziennie z palca mi dostaja naparstek dwoje weterynarzy konsultowało je każdy co innego twierdzi.