Witajcie,
mam w domu dwa króliki.
Samiczka Panamera - rocznna miniaturka gładowłosa, wysterylizowana, swojego pierwszego towarzysza straciła po około dwóch tygodniach od początku znajomości, zaprzyjaźnili się po kilku dniach i razem już byli w klatce. Od początku lizała go po głowie (a był to konkretnych rozmiarów hodowlany - gdy się poznali był niecałe dwa tygodnie po kastracji jakoś i nie próbował nawet jej dosiadać czy mieć jakiekolwiek inne zapędy) i była przyjaźnie nastawiona. Gdy zmarł pojawił się drugi samczyk - kalifornijski, także po zabiegu. Była bardzo agresywnie do niego nastawiona, występowały walki - uszy blisko głowy, podniesiony ogon, mruczenie, warczenie. Nie tolerowała go i nic nie mogło tego zmienić, z czasem jemu też się to udzieliło. Samczyk trafił do nowego domu i nowej dziewczyny z którą dogadał się w około tydzień - nie był do niej agresywny.
Od początku maja jest z nami Puder - miniaturka baranek, wykastrowany, ok. 2-3 lata, bardzo uległy w stosunku do człowieka, dogaduje się z szynszylami, pies też nie robi na nim wrażenia. Jest bardzo żarłoczny, rzuca się na miskę od razu, gdy ją zabieram i chcę podać jedzenie - nawet hodowlane się tak nie zachowywały. Sianka i wszystkiego ma pod dostatkiem.
Klatki były razem w tym samym pomieszczeniu, wymiana zapachów, zabawek. Panamera jednak ciągle była zestresowana jego obecnością - u niego zero wzruszenia. Spróbowaliśmy łączenia, które mimo obserwacji skończyło się raną i wizytą u weterynarza. Puder za wszelką cenę chciał ją dosiadać, ona uciekała na początku, ale potem zaczęła się stawiać i być agresywna, on po czasie robił już to samo.
Panamera ma rozcięcie na powiece na okiem. Na szczęście gałka oczna została nienaruszona i nie ma to wpływu na jej wzrok. Jedynie jej powieka nie będzie miała idealnego kształtu, jednak weterynarz ocenił, że nawet jeśli spróbują zrobić korektę to niewiele to da wizualnie. Dostaliśmy leki i wszystko zaczyna się ładnie goić. Zrobiliśmy tez badania krwi i chemię, wszystko w normach, nic nie dolega.
Aktualnie są w osobnych pokojach, żeby miała święty spokój i ze spokojem dochodziła do siebie - była skrajnie zestresowana po walce i wizycie u weterynarza.
Ma ładny apetyt, nie znosi brania na ręce, ale jak jest głodna potrafi zjeść mi z ręki. Bardzo się boi mojego partnera, mimo, że nic jej nie zrobił - zwyczajnie go nie znosi i ucieka. Do mnie się już przyzwyczaiła i że przebywam w tym samym pomieszczeniu. Uwielbia biegać po dworze na wybiegu - tam jest to zupełnie inny królik, skacze i widać,że czerpie z tego radość.
Próbowałam zbliżyć zwierzaki do siebie ponownie, ale jej nastawienie jest jeszcze bardziej bojowe. Odkąd nie ma jej pierwszego towarzysza zmieniła się. Mimo moich chęci żeby nie była sama nic z tego nie wychodzi. Obecnie wygląda to tak, jakby jej odpowiadało, że w pokoju jest jedynakiem. Na Pudra teraz jeszcze bardziej się nastroszy i przygotowuje do ataku, mimo, że jest w osobnej klatce pewną odległość od niej.
Czuję, że nic z tego nie będzie. Mimo najszczerszych chęci i starań, ona najlepiej się czuje teraz sama lub ze mną. Jak jej się nudzi to rzuca zabawkami w klatce, kopie po legowisku - obecnie nie wygląda na nieszczęśliwą. Mogę się przy niej położyć, toleruje to, ale nie ma tu wielkiej więzi.
Chciałabym was prosić o poradę. Nie chcę próbować jej uszczęśliwiać na siłę.
Oba króliki są z adopcji. Ich dobro jest dla mnie bardzo ważne.