Pralinek był przegrany już na starcie. Urodził się w hodowli królików na mięso jako produkt. Większość życia spędził w ciasnej, ciemnej i brudnej klatce ze stadem swoich braci i sióstr czekając na śmierć tylko po to, żeby zaspokoić kulinarne potrzeby jakiegoś człowieka.
Udało mu się - ale czy aby na pewno ?
Zachorował. Myksomatoza - choroba śmiertelna u 99% królików. Nie wiemy czy uciekł z hodowli czy został wyrzucony z niej jako bezużyteczna rzecz zagrażająca reszcie stada. Pełen bóli i cierpienia spotkał na swojej drodze anioła i trafił do schroniska, gdzie wyciągnięto do niego pomocną dłoń. Pod opieką lekarzy uporał się z tą straszną chorobą i masą innych dolegliwości.
Udało mu się - ale czy aby na pewno ?
Jest królem życia, wygrał z śmiertelną chorobą ale… jest przegrany, nie ma domu. Jest dużym królikiem hodowlanym, choroba pozostawiła na nim okrutne blizny, które pozostaną na nim na zawsze. Nie będzie nigdy słodką, małą, puchatą, kuleczką. Niechciany, niekochany spędza każdy dzień w schronisku. Nie wie co to jest prawdziwy dom, nie zna życia przy boku człowieka.
Nie wie jak życie królika może być fajne. Czy Wasze króliki, radośnie biegając wyrzucają w podskokach łapki do tyłu pokazując jak są szczęśliwe ? On tego nie robi. Nie wie jak to jest.
Gdzieś w głębi serca ciągle czekamy i mamy nadzieję, że Pralinka ktoś bezgranicznie pokocha, otworzy dla niego swój dom i serce i nie opuści go już nigdy. Pralinek jak każdy królik, duży czy mały zasługuje na to co człowiek może mu dać najlepsze. Czy uda mu się ?