Mamy problem z Fredem. dzisiejszego ranka miedzy 5-7:30 uciekła nam z klatki... W nocy chyba tak gryzły kratki, ze trochę ją wygięły musiał pyszczkiem podważyć i przecisnąć się przez wąską dziurę. Znalazłam go leżącego na "kurkę" w kuchni - nigdy tam nie leżał! Sprawdziłam brzuch - uciekł od razu, bo nigdy tego nie lubił. Położył się w pokoju w swoim miejscu i tak leżał. Nie jadł, nie pił. Potrafi długo przeleżeć w jednej pozycji, czyli dolegliwości bólowe chyba nie są duże. Wzięłam Go na ręcznik i pomasowałam trochę brzuszek wtedy zrobił pod siebie siku. Zabrałam Go do weterynarza. Pani dokładnie Go zbadała każda łapkę, kręgosłup, macała długo brzuszek, sprawdziła główkę. Powiedziała, ze nie widzi oznak urazu, brzuch miękki, stetoskopem sprawdziła czy nic się tam nie przelewa, serce też ok. Dostał lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Mam Go obserwować i co godzinę sprawdzać śluzówkę oka, jeśli zmieni się na białawą to mam się od razu zgłosić, bo znaczy że doszło do krwotoku wewnętrznego. Teraz w domu jest jakby lepiej oczka wyglądają zdrowiej, myje się. Jak Mefina podchodzi to podkłada się do miziaków. Czy ktoś miał podobne przeżycia? Może mogę mu jeszcze jakoś pomóc, coś zrobic?