Królik podnoszony za skórę (dokładnie nie na karku, a za karkiem) się zwykle w naturalny sposób uspokaja - tak mamy przenoszą swoje młode. To nie boli i nie jest niebezpieczne, ale trzeba chwycić pewnie i za skórę, przypadkiem nie za futerko. No i wiadomo, że się z królikiem tak nie spaceruje, a np. wyciąga go z transportera czy z zakamarku gdzie się władował.
Chwycony dosłownie za skórę na karku królik może zacząć się wiercić i zrobić sobie krzywdę, do urazu kręgosłupa włącznie. I sposób ten nie jest tylko na małe króliki, ale to trzeba mieć siłę unieść takie drobne stworzenie jak Zając, jedną ręką
A na podawanie leków czy picia strzykawką ja mam dodatkowy patent
Na koniec strzykawki zakładam końcówkę wężyka do wlewów podskórnych (odciętą od tzw. motylka). W ten sposób strzykawka zyskuje miękką i dłuższą końcówkę, którą można wsunąć do pysia nawet małego króliczka i nie bać się, że się mu coś podrażni. Tak jak dziewczyny pisały, końcówkę strzykawki wsadza się z boku, za siekacze. Pozycja moja i królika różna, zależy od upodobań pacjenta - zwykle królik na podłodze, a ja lewą ręką od spodu podtrzymuję mu główkę, druga podając lek. Trzeba pamiętać, że królik musi mieć czas na połykanie płynu, więc nie można wstrzykiwać ciągiem (trochę popchnąć tłoczek i poczekać ze 2 mlaśnięcia
) Mnie najlepiej się sprawdzają strzykawki 2 ml, a dla mniejszych uszaków insulinówki (1ml, ale je trudno u nas dostać - z nich można podawać płyn powoli ale ciągiem, bo on po kropli wylatuje).