Hej!
bardzo Was proszę o poradę i konsultacje w następującej sprawie: 2 tygodnie temu moja 5-letnia Pandorka miała sterylkę, którą przeszła bardzo gładko i bez problemu. Królik nie miał zakładanego ani kołnierza, ani kaftanika, bo nie interesowała się raną. Pozornie. Otóż po jakichś 6 dniach musiała ściągnąć sobie szew - widziałam, ze sobie grzebie przy ranie, ale wg mojego (błędnego) uznania rana była już zrośnięta. Tyle, że Pandorzak tak długo w niej majstrował, że ją sobie rozrył i po dwóch dniach rana była już spora. Pojechałam do weta - na zszycie było za późno, więc wetka kazała odkażać ranę riwanolem, a potem smarować chitopanem (na ziarninowanie rany). Założyła też kubrak. Jednak rano okazało się, że Pandorzak robi do kubraka kupki i siku, co grozi zakażeniem rany - więc znów w te pędy do weta. tym razem kazała nałożyć kołnierz, smarować ranę 3 razy dziennie riwanolem, raz dziennie chitopanem, a brzegi rany smarować maścią łagodzącą. Taka procedura może trwać nawet 2-3 tyg, wg słów wetki. I tu moje pytanie: zastanawiam się, czy nie jest jednak możliwe zszycie rany - tzn. po uprzednim usunięciu tej zrogowaciałej skóry wokół rany - wiem, że starych ran się nie zszywa. Weci upierają się, że nie, ale w sumie nie rozumiem, dlaczego? Nie chcę Pandorzaka więzić w kołnierzu przez 3 tyg - nie dość, że to dyskomfort, to królik nie może leżeć jak trzeba, myć się, je tylko z ręki. Męczenie jej trzy razy dziennie grzebaniem w tej ranie też jest okropne, po prostu żal mi zwierzaka. Trzymam ją teraz w klatce (choć jest "bezklatkowa"), na podkładach higienicznych, bo nie chcę, by sobie tę ranę zapaskudziła, albo żeby Szarunia pomogła jej w ściagniećiu kołnierza - wczoraj to zrobiła.
Czy ktoś z Was miał taką sytuację i zszywał podgojoną ranę? POzdrawiam ze stadem smętnych uszaków