No, w moim domu od przeszło ponad 2 lat tymczasowały przeróżne króliki o przeróżnych charakterach, a było ich kilkadziesiąt. Takich co lubili być brane na ręce to miałam tylko dwóch, czyli ś.p. Amorek i Gaweł. No może Gaweł ma pecha, że nie urodził się barankiem albo angorą i nie ma niebieskich oczu oraz nie ma 2-3 miesięcy.
No i jeszcze mój ś.p. Zorruś nie miał nic przeciwko branu na ręce, on też to uwielbiał, nie wyrywał się, po prostu mnie ufał.
No mówię (raczej piszę) taka cecha u królików to rzadkość, taki królik zdarza się raz na kilka lat u mnie. Postaram się później dać filmik z udziałem Gawła.