Dziękujemy Wszystkim za słowa wsparcia. Był z nami zaledwie kilkanaście godzin, ale był i bardzo nam go brakuje :-)
Koniczynka ocknęła się w nocy (niestety za późno) rano znalazłam w klatce śliczne gniazdko z puchu, siana i papieru, którym przykryłam maleństwo. Nie muszę Wam chyba pisać co czułam sprzątając to wszytko. Ale co poradzić. Mimo, że dziewczyna na mnie prychała, gryzła i kopała, wyjęłam ją z klatki i posprzątałam tam wszystko. Zainspirowana zdjęciami Waszych króliczych domków zrobiłam moim uszolom całkowitą rewolucję. Pozbyłam się trocin i szmatek, zastępując je dywanikiem i kuwetą. Pieszczoch załapał od razu, z nią nieco gorzej. Póki co zwierzaki siedzą w oddzielnych klatkach. W ich dotychczasowym domku pozostał samczyk. Koniczynce wyszykowałam mniejszą (niestety tylko taką miałam) ale równie komfortową klateczkę. Bałam się ją zostawić w dużej klatce. Znając jej temperament i obserwując aktualne zachowanie nie bylam pewna, czy później wpuści kawalera na swoje terytorium. Jak na razie czeka ich dłuższa, choćby częściowa rozłąka spowodowana po pierwsze stanem fizycznym i psychicznym samicy, a po drugie tym, że nie chcemy więcej podobnych niespodzianek. Po niedzieli jadę do weta ustalić termin sterylki.