Witajcie. Aleksander już po śniadanku. Jestem taka dumna z mamy, że aż się popłakałam... Tomcia przez 20 minut sama samiutka leżała na boczku i karmiła maluszka. Była moc głasków, całusów i przytulasów. Tomunia zamknęła oczka i zgrzytała ząbkami. A teraz nie daje mi napisać wiadomości
Cały czas przychodzi wsadza mi łepek pod rękę, żeby ją głaskać i przytulać. Anioł nie królik. Pozwala grzebać sobie w klatce przy miseczkach i przy dzieciaczkach podstawiając tylko kochany czarny łepuś do głaskania. Eh gdyby moja sytuacja była stabilniejsza zostawiłabym ją u nas
Przyszły właściciel będzie miał naprawdę cudowny i niepowtarzalny skarb .
A teraz, żeby nie być gołosłownym mam 2 fotki z karmienia. Nie są wyraźne, bo robione telefonem, ale widać jak bardzo jest spokojnym , kochanym i troskliwym królikiem. Co do troskliwości powiem Wam, że Tomunia to prawdziwy pocieszacz. Kiedy tylko widzi smutek pierwsza pędzi żeby się przytulać. Wchodzi na kolana, szturcha noskiem, ciągnie za rękawy. Jakby chciała powiedzieć : hej, masz mnie nie smuć się będzie dobrze . Tak bardzo zdążyłam ją pokochać...
A tutaj maleńki Aleksandr i duuuża niespodzianka w maleńkich oczkach