Pierwszy kontakt z Panią Folusiak miałam tydzień temu, gdy coś złego działo się z Liską. Mała siedziała w kącie, nie przybiegła po nocy się przywitać jak zawsze, nie chciała jeść i w kojcu było znacznie mniej bobków niż zazwyczaj. Pomyślałam, że mogła się bidula przytkać, bo brzuszek nie wyglądał na wzdęty. Podałam na wszelki wypadek espumisan na wzdęcie, bezopet na zaparcie i lakcid na jelita. Czekałam czy coś się zmieni, ale jak przez kolejne prawie 2 godziny nic się nie działo postanowiłam pojechać do weta. Niestety w Łodzi nie ma dobrych króliczych weterynarzy, do tej pory polecana była dr Jóźwik z Sowy i dr Charmas z ASa na Składowej. Do dr Jóźwik się zraziłam, więc chciałam jechać do ASa, ale okazało, że ten w miarę sprawdzony wet przyjmuje dopiero następnego dnia. Spojrzałam na weterynarzy w Sowie i zauważyłam, że pojawiła się nowa pani weterynarz - Małgorzata Folusiak. Na stronie internetowej było napisane, że ma duże zacięcie do leczenia zajęczaków i gryzoni i że prywatnie jest posiadaczką m.in. królika. Postanowiłam pojechać i "sprawdzić" nowego weta i muszę powiedzieć, że w końcu mamy porządnego króliczego weterynarza w Łodzi
Od początku mówiła, ze stan Liski jest poważny, że to zapalenie jelit, ale będziemy walczyć. Po raz pierwszy w Łodzi została sprawdzona temperatura zwierzaka i to nie z mojej inicjatywy
Liska dostała antybiotyk, została nawodniona, okazało się, że w jelitach nie ma uformowanych bobków i nazbierały się jakieś gazy. Także zalecenia oczywiście lakcid, dalej espumisan, antybiotyk (w sumie podawaliśmy 4 dni) dokarmianie gerberkiem lub granulatem no i kontrola następnego dnia. Po kilku godzinach pojawił się pierwszy kał, bo bobkami tego nazwać nie można. Kał z galaretkowatą otoczką, który z czasem przekształcił się w samą galaretkę a potem ukształtowane bobki z galaretką. Następnego dnia było już lepiej - większość bobków była w miarę ładna, ale pojawiały się miękkie, luźne i biegunkowate. Wieczorem kolejna porcja antybiotyku, metoclopramid czy coś w tym stylu na perystaltykę jelit i wizyta za 2 dni (dostaliśmy zastrzyki do zrobienia w domu, żebyśmy nie musieli jeździć do lecznicy). Z czasem było coraz lepiej a teraz Liska właściwie znów jest już sobą
Przybiega na zawołanie, ma apetyt i robi ładne bobki
A wszystko dzięki dr Folusiak, którą szczerze polecam
W tygodniu dzwoniłam do dr Rzepki, bo dr Folusiak akurat nie przyjmowała a u Liski pojawiła się znów lekka biegunka, ale dr Rzepka powiedziała, ze wszystko zostało dobrze zrobione, że potrzeba czasu aby odbudowała się flora bakteryjna no i sama nie zrobiłaby nic innego ponad to co zostało zrobione.
Także czekam na sugestie i opinie innych Łodziaków, ale mam nadzieję, ze już wkrótce dr Folusiak będzie jednym z weterynarzy polecanych przez SPK
Sama pani weterynarz mówi, że ja przesadzam, i że ona nie ma specjalizacji z leczenia królików i gryzoni, ale specjalizacja nie jest ważna aż tak bardzo, bo ja nie słyszałam o żadnym wecie z Łodzi który taką specjalizację by miał. A ta pani weterynarz na pewno ma bardzo dużą wiedzę a jak czegoś nie wie, to mówi to otwarcie i np idzie sprawdzić w książce. Z tego co wiem, to skończyła studia we Wrocławiu i uczyła się między innymi u dr Piaseckiego. Ode mnie tyle, na wszelkie pytania chętnie odpowiem.
Aha jeszcze jedno - podkreślam, ze nie polecam całej lecznicy Sowa, tylko tą jedną osobę. Pani Folusiak nie operuje także na ten moment nie ma sprawdzonego weterynarza, który wykonałby jakikolwiek zabieg w Łodzi. Na sterylizację, kastrację, czy inne operacje proponuję podróż do Warszawy do dr Rzepki (bo najbliżej) lub innego sprawdzonego weterynarza.