Stefej jest na tymczasie u evans7. Od niej pojedzie do dr Moroz na kastrację.
Dziękuję wszystkim za pomoc. Szczególnie Gosi
Proszę mi nie dziękować za coś do czego zostałam w moim odczuciu poprostu zmuszona
Stefan to bardzo fajny i spokojny (sic!) króliczek. Jedyny objaw agresji, o ile można to nazwać agresją, to nieudolna próba zgwałcenia mojej ręki przy podawaniu jedzenia w klatce, ale mały nawet mnie przy tym mnie nie ugryzł, jedynie trącał nosem i próbował wskoczyć na moją dłoń. Ani razu krzywdy mi nie zrobił, on jest jeszcze dosyć niewielki i nawet mnie nie podrapał. Sika do kuwety, jedynie bobki zostawia zarówno w kuwecie jak i poza nią. Poza tym ładnie je, co prawda głównie brokuła i trochę granulatu ale przynajmniej ma apetyt. Chyba jednak nie potrafi pić z poidła, dlatego do klatki oprócz poidła dałam mu też miseczkę z wodą. Jest spokojny, nie hałasuje, gdy wejdę do kuchni to siedzi albo leży na półeczce i zagląda przez kraty. Jak otwieram klatkę to się ożywia. Jak go wzięłam na ręce to widać, że mały jest podekscytowany bo jego "sopelek"
jest gotowy do akcji. Widać, że blondyna90 nosiła go dużo na rękach, bo Stefana można bez problemu wziąć na ręce i położyć sobie na piersi. Robi się wtedy bardzo spokojny i wącha człowieka po twarzy. Jak dałam mu parę buziaków to widać było, że mu się to podoba, a jak zaczęłam głaskać po grzbiecie i masować delikatnie uszy to mały wręcz się rozpłaszczył. Już teraz jest to cudowny królik, a po kastracji ktoś będzie miał w domu wspaniałego pieszczocha przyzwyczajonego do brania na ręce. Mały zachowuje się całkiem inaczej, niż w opowiadaniach, które słyszałam od Pani Misiowej i bardzo mnie to dziwi, bo u mnie musiał wyczuć zarówno samicę i samca w domu. Jakoś teraz trudno mi uwierzyć, że to taki mały zbój i morderca. Tak straszny, że trzeba było o 7 rano w nd ludzi stawiać na nogi. No ale cóż, to moje subiektywne wrażenia...