Autor Wątek: Samotności króliczej zdecydowane NIE!  (Przeczytany 8458 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Basieńka

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« dnia: Styczeń 06, 2006, 15:34:58 pm »
Witajcie forumowicze. Mam obecnie dwa króliczki w domu. Przegladając to forum i ogłoszenia dotyczące adopcji króliczków az mi sie łza w oku kreciła... i juz pare dni rozmyslam... czy mogłabym powiekszyć stadko? Jak jest u Was? Jakie macie zdania na ten temat.. Czy 2 króliki to max i skoro dobrze zyja nie powinnam zawracac sobie głowy adopcja jakiejs zbłakanej sierotki? Dodam ze mam spora klatke dla obecnych lokatorów ... i jedną wolna ktora słuzyła mi podczas całej akcji zaprzyjazniania.

Offline ziabak

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 743
  • Płeć: Kobieta
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #1 dnia: Styczeń 06, 2006, 18:11:46 pm »
To musisz przede wszystki sama poważnie przemyśleć - ja mam teraz 3 króliki, a niedawno jeszcze były 4 - z tego stadka tylko dwa samce udało mi się ze sobą zaprzyjaźnić - reszta króli nie zaakceptowała ani siebie nawzajem, ani nie dołączyła do dwójki przyjaciół. To może być kłopotliwe, by zaprzyjaźnić więcej niż parę królików w warunkach mieszkaniowych i doprowadzić do tego, by żyły razem - choć nie twierdzę oczywiście, że niemożliwe. Jeśl iwięc będziesz zdecydowana na adopcję, to musisz koniecznie wziąć pod uwagę fakt, że do zaprzyjaźnienia trójki może nigdy nie dojść i będziesz musiała zapewnić trzeciemu królikowi warunki umozliwiające spokojne życie bez narażania go i reszty zwierząt na walki między sobą.

Gosiek

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #2 dnia: Styczeń 07, 2006, 15:47:05 pm »
Nie mam zbytniego doświadczeia,ale wydaje mi się,że najlepiej jak króliczków będzie parzysta liczba (więc może 4 8) ),żeby mogły sobie żyć parami,bo w przeciwnym razie "ten trzeci" zawsze może być na uboczu.

Nie bardzo wiem,jak to jest z królikami,ale ze szczurami jest tak,że im więkze stado,tym łatwiej przyłączać do niego nowych toważyszy...

Offline kapi

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 1432
    • http://www.kapiszonek.prv.pl
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #3 dnia: Styczeń 07, 2006, 15:55:52 pm »
Może Ais której udało się zaprzyjaźnić 3 króliki - 2 samców i samice się wypowie :diabel:
Nie wiem jak tego dokonała zważywszy na to, że jeden z samców nie jest wykastrowany.
W każdym razie gabarytowo największa samica zaczyna dominować samcami  :)
wszystkie trzy żyją w małym pokoiku, tuż obok sypialni Ais,  gdzie cały dzień kicają
Każdy ma takiego królika na jakiego sobie zasłużył ;-)  
spk@kroliki.net

Offline ziabak

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 743
  • Płeć: Kobieta
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #4 dnia: Styczeń 07, 2006, 20:36:42 pm »
No proszę :) To super, ja nie wiedziałam - ostatnio jak widziałam dwa były razem w klatce a Myszuś w pokoju. No koniecznie niech Ais coś na ten temat napisze  :>

Basieńka

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #5 dnia: Styczeń 09, 2006, 18:10:53 pm »
:mrgreen:  Cudownie ! Marzy mi sie takie zycie dla moich króliczków.. Na razie jeszcze nie mam takich warunków zeby mogły kicuchać non-stop.. a poza tym jeden z nich Tosieńka przechodzi okres burzy hormonów i jest nieznosna hehe w moim pokoiku rozrabia niemiłosiernie.. Chyba trzebaby pomyslec o sterylizacji  :/ Czekam wiec na wypowiedz... z niecierpliwoscia ... Wiec na tym forum tylko jednej osobie sie to udało... hmmm

anUSZka

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #6 dnia: Styczeń 09, 2006, 18:20:29 pm »
Wiesz, tak wiele osob z Twojka nie probuje ;)
Ja mam uklad 2+1(samotnik).

Basieńka

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #7 dnia: Styczeń 10, 2006, 00:27:41 am »
Cytat: "anUSZka"
Wiesz, tak wiele osob z Twojka nie probuje ;)
Ja mam uklad 2+1(samotnik).


Własnie nie rozumiem dlaczego tak sie dzieje.. mój Tedunio był wykupiony ze sklepu juz jako dorosły samiec i dopiero jak dokupilam mu Tosienke w pełni sie zaklimatyzował...  :lol: Wiec AnUSZka Tobie nie udało sie zaklimatyzowac ich w pełni, skoro jeden jest samotnik.. hmm a powiedz co sie działo? agresja? No i jak to teraz wyglada..tak szczerze bardzo klopotliwe jest wypuszczanie ich na zmiane?

anUSZka

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #8 dnia: Styczeń 17, 2006, 19:51:01 pm »
Mieszkaja w oddzielnych pokojach, wiec nie mam problemu z ich wzajemnymi stosunkami. Kiwi jest po prostu taki, mial szanse mieszkac z bratem (wykastrowani), mial szanse mieszkac z Peaches (z checia bysmy ja zaadoptowali rowniez), ale... coz. On ma powazne problemy behawioralne, dlatego wlasnie zostal u nas: napady paniki, agresja, gdy sie boi, do tego jest b. terytorialny i nie pozwala zadnemu krolikowi wejsc w jego kacik. Byl nie do wyadoptowania - wiec zostal z nami. Nawet nie prubuje go polaczyc z Lidka i Nikiem, nie chce popsuc sobie spokoju w domu ;)

Wiesz, to naprawde super, ze tobie sie udalo z trojka, ale najczesciej to wcale nie jest takie latwe. Nawet pare czasami trudno dobrac, a co dopiero trzy kroliki!

Offline bea i tomek

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 290
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #9 dnia: Styczeń 18, 2006, 13:51:21 pm »
może krótko jeszcze ja dwa słowa. Miałam kiedys 2 samice - kochały się przez rok, potem się pokłóciły. mieszkały osobno, potem zmuszeni byliśmy wziąć 2 samczyki (zreszta z Warszawy). No i już były 4 króle w naszej małej chatce. Postanowiliśmy zaryzykować i zaprzyjaźnić wszystkie. Udało się , do tej pory mieszkają we trzy, gdyż jeden umarł. Tak, to jakby na tyle

Offline ziabak

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 743
  • Płeć: Kobieta
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #10 dnia: Styczeń 18, 2006, 14:00:54 pm »
Bea.. napisz więcej w wolnej chwili - mnie to bardzo ciekawi - jak podeszliście do zapoznawania więcej niż 2 królików, czy była to zgrana para ze zgraną parą, w jakim wieku króliki, sterylizowane? jak króliki się zachowywały, czy widać w zachowaniu wyraźną hierarchię itd itp.

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #11 dnia: Styczeń 18, 2006, 17:13:09 pm »
jesli chodzi o moje 3 zaprzyjaznione kroliki:

sa to.

1. niewykastrowany Myszus, ma niecale 3 lata i jest u mnie najdluzej, od poczatku nie mieszkal w klatce, jakies 2 lata temu dostal caly pokoj o powierzchni 2 na 3 metry, ktory mogl dowolnie niszczyc

2. wykastrowany Bielaczek, w wieku prawie 4 lat, przygarnelam go, gdy mial cos ponad 2 lata

3. wysterylizowana Lisica, najmlodsza ( cos okolo 2 lat) i najwieksza gabarytowo ( prawie 3 kilo)

Myszus od poczatku biegal w tym pokoju, znaczyl teren i niemilosiernie gwalcil kazdego intruza. Dobry byl przynajmniej w tym ,ze nie gryzl (awantury bywaly tylko wtedy gdy wrzucalam Myszusia do klatki z jakims krolikiem ----> wniosek: im wieksza powierzchnia tym lepsze pole do pokojowego rozwiazywania konfliktow)

Co jakis czas integrowalam Myszusia z niekastrowanym jeszcze Bielaczkiem ,ale konczylo sie to tak ,ze Bielak mial pomaranczowa glowe od sikow Myszusia i zero spokoju, choc nie byl gryziony.

Bielak byl osobno w klatce i tak samo Lisica, w kolejnej klatce ( jako ze byly niekastrowane).

Gdy je poddalam zabiegowi w marcu  2005, poczulam potrzebe zaprzyjaznienia ich ze soba, na poczatek Bielaka i Lisicy w jednej klatce.

One i tak sie znaly, bo ich klatki od dawna staly blisko siebie, wiec gdy byly juz wykastrowane/wysterylizowane i doszly do siebie, to po prostu zaczely mieszkac razem w 120stce. Chyba mialam szczescie, bo w ogole ze soba nie walczyly. Nie musialam zadnych cudow dokonywac, zeby je integrowac. Wozilam je razem samochodem w transportowce, to je integrowalo chyba, no i istnial wspolny wrog czyli 3 psy, tak wiec musialy zaczac wspolpracowac.
I tak mieszkaly w tej 120stce pare miesiecy w moim pokoju kolo lozka, a z drugiej strony mialam ten Myszusiowy pokoik, wiec mialy od dawna do czynienai ze swoimi zapachami.
Zreszta codziennie albo co 2 dni puszczalam po kastracji i sterylizacji juz wszystkie kroliki razem. OCzywiscie bylo duzo bobkow wszedzie i znaczenia terenu ,ale nie bylo gryzienia sie ani razu. Jesli byl konflikt to konczyl sie gonitwa i najwyzej jeden z krolikow siedzial osobno albo tez wszystkie siedzialy osobno.

Brakowalo mi miedzy nimi tej czulosci, ktora obserwowalam miedzy Bielakiem i Lisica w klatce, bo tam sie przytulaly i calowaly, spaly obok siebie.

Z Myszusiem caly czas byl dystans, a ja na kazda noc Bieaczka i Lisica zabieralam z pokoiku do klatki ,zeby w nocy mialy spokoj.
No i trwalo to pare miesiecy.

az w koncu postanowilam zrobic im maraton i wrzucilam je do tego pokoiku na dluzej, na pare dni, no i pierwsza noc byl szum, druga tez, ale potem sie zmeczyly i widze, ze porobily sie nowe pary. Bielak zajal stanowisko obserwacyjne na krzesle, a Myszus orzytulal sie z Lisica i calowal.  Po 2-3 miesiacach wspolnego ich mieszaknia zauwazylam ,ze Myszus przytula sie tez z Bielaczkiem.

Nie ma zadnej agresji, a jesli jest jakis konflikt, t osie konczy obsikaniem i ucieczka , zreszta maja gdzie uciekac, wiec mysle, ze to jest klucz do wszystkiego.

Nie wyobrazam sobie ,zebym je  mogla zaprzyjaznic wszystkei w 1 klatce.

Zrobilam raz eksperyment i przyprowadzilam Bialego ( krolika adopcyjnego ,wtedy niekastrowanego).
Okazalo sie, z ejednak sa agresywne,  bo w ciagu sekundy wszystkie 3 rzucily sie na niego, 2 gryzly go, a trzeci gwalcil, wiec blyskawicznie musialam go zabrac.

Przywodca pokoju jest Myszus. Bezwzglednie pilnuje porzadku, dusi w zarodku kazda probe przejecia wladzy przez Bielaka ( na poczatku Bielak bal mu sie spojrzec w oczy i od razu uciekal, teraz widze, ze sie przelamal i wytrzymuje wachanie sie w nos oraz lizanie po glowie), zajmuje tez stanowisko obserwacyjne na krzesle kolo drzwi ( naprzemian z Bielakiem) oraz odpowiada za wyzywienie stada ( codziennie o godzinie 8 rano wali lapkami w drzwi, na tyle donosnie, ze nie daje sie spac. Generalnie podnosi w ten sposob zawsze alarm, gdy sie skonczy woda, siano albo jedzenie. Tak wiec jest prawdziwym przywodca.

Lisica jest najwieksza i wyglada na najbardziej niefrasobliwa, niczego dla stada nie zalatwi, ale do jedzenia leci pierwsza, macha tez pociesznie ogonem.

Dodam, ze wszystkie 3 krolik izalatwiaja sie elegancko do jednej kuwety ( kuweta jest wielkosci dolu do klatki 100 centymetrowej).
Na dodatek wszystkie sciany sa obsikane na wysokosc metra. Mysle ,ze te zapachy mogly znacznie przyczynic sie do porzadku w stadzie, w koncu w swiecie zwierzat sa najwazniejsze.

Lisica i Bielak byly na poczatku dosc dzikie, musialam nad nimi dlugo pracowac, zeby przelamac ich agresje i niesmialosc. Obecnie zadne z nich mnie nie gryzie ani nie wykonuje zadnych nerwowych tikow gryzacych, gdy trzymam je na rekach.

a Myszus to uosobienie lagodnosci i przytulinskosci od samego poczatku :)

Offline ziabak

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 743
  • Płeć: Kobieta
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #12 dnia: Styczeń 18, 2006, 20:17:01 pm »
Noo... dzięki za tą opowieść :D

U mnie to było tak, że mimo iż króliki mają do dyspozycji pokój 11 m2 - czyli też nie jest to mała klatka ;) to nie potrafiłam ich w trójkę zaprzyjaźnić ze sobą. Być moze to moje błędy, albo brak wytrwałości... a może po prostu Ryśka jest jednak tak dominująca i agresywna, że nie jest w stanie zaakceptować królików... Napiszę trochę jak to było z moimi:

Najpierw był Toffik. Mieszkaliśmy wtedy nie tu, gdzie teraz i miał do dyspozycji klatkę 70cm, potem 100cm i oczywiście biegał po pokoju, ale nie miał stale otwartej klatki, tylko gdy ktoś był w domu. Pokój miał 9 m2. Jak Toffik miał około pół roku zaplanowaliśmy, że sprawimy mu koleżankę. Tak przybył Funiek (który miał być samicą - tak określił go stary hodowca królików na wystawie zwierząt hodowlanych  :? ...). Funiek miał wtedy 5 miesięcy i niemal od razu pokazał, że jednak do kobiety mu daleko... W czasie początkowych kontaktów Funiek miał swoją klatkę, biegały na zmianę i miały ze sobą kontakt tylko przez klatki. W międzyczasie Funiek miał wypadek, była operacja.. ale to inna zupełnie historia, która wpłynęła tylko na odsunięcie terminu kastracji obu króli.

Toffik i Funiek nie były w stosunku do siebie wyraźnie agresywne - nie atakowały się przez klatki - jedyne co demonstrował Funiek, to było notoryczne wskakiwanie na klatkęToffika i sikanie na niego z góry (skubaniec zawsze trafiał...). Na zabieg kastracji króliki pojechały razem, po zabiegu były w jednej klatce w szpitalu lecznicy, a potem po powrocie do domu już w zasadzie ich nie rozdzielałam. Zaprzyjaźniły się bezboleśnie, bez walk - jeśli były przepychanki, to Funiek z miejsca ulegał Toffikowi i to Toffik rządzi do dziś.

Ryśka przybyła jako trzecia i to zdaje się był czas zbliżającej się naszej przeprowadzki, więc próby zaprzyjaźniania jej z chłopakami odbywały się już u nas w mieszkaniu docelowym po zabiegu sterylizacji. Próbowałam puszczać je razem na bieganie po pokoju, jednak zawsze kończyło się to ostrą walką między Ryśką i Toffikiem, a jeśli w pobliże Ryśku przysunął się Funiek to był mocno karcony atakiem przez Toffika. Po takich akcjach i rozdzieleniu królików chłopaki wracały do przyjacielskich wylizywanek i niby było wszystko ok, pod warunkiem, że Funiek nie zbliżał się do Ryśki. Po kilku próbach kończących się walkami ja po prostu przerwałam zaprzyjaźnianie, bo się bałam, że doprowadzi to do przerwania przyjaźni między Toffikiem i Fuńkiem, a Ryśka i tak nie zaakceptuje żadnego z nich. Żal mi było tej przyjaźni i chyba głównie dlatego przerwałam.

Po jakimś czasie adoptowaliśmy Misia. Miś miał 3 lata gdy do nas trafił. Zamieszkał w drugim pokoju bez klatki, miał do dyspozycji resztę mieszkania. Był niezwykle łagodny i cierpliwy gdy próbowaliśmy zaprzyjaźnić go z Ryśką - miałam cichą nadzieję, ze stworzą parę i będą mieszkać w tej misiowej reszcie mieszkania razem. Miś był wykastrowany. Puszczaliśmy Ryśkę do jego pokoju na wspólne bieganie i na początku nawet nie było tak źle, bo Miś nie był skłonny do ataków tylko do amorów, a że był od Ryśki 2 razy większy to chyba ona nie miała takiej odwagi od razu się mu postawić. Krótko to jednak trwało, bo jak wyczuła, że ona jest niegroźny, to sama zaczęła go atakować na jego własnym terenie... podchodziła go od tyłu, jak leżał i atakowała. On nie reagował ostro na początku, podrywał się, trochę ją pogonił ale zwykle wracał po chwili do leżakowania. Stracił jednak biedak kiedyś cierpliwość i coraz mocniej zaczął się jej odgryzać, aż doszło kilkakrotnie do takich walk na poważnie przy których i ja była raz pogryziona podczas rozdzielania. No i zaprzestałam zaprzyjaźniania, bo doszłam do wniosku, że to rude jest po prostu takie wredne ;) i już... Między Miśkiem i Ryśką nawiązała się jednak taka nić sympatii, bo jak się spotykały przez bramkę w drzwiach (kratka) między pokojami, to wąchały się, nawet Miś miał ochotę Ryśkę polizać, ale ona wtedy odskakiwała i czułości zbytnich nie było - ale nie było też agresji przez kratki, jak to ma miejsce do dziś z chłopakami (muszą być podwójne oddzielenia dla bezpieczeństwa). Ryśka i Miś jeździły zawsze w jednym transporterku do lekarza, poza tym w czasie zaprzyjaźniania też woziłam je w jednym na przejażdżki i organizowałam im spotkania na całkowicie neutralnym terenie w domu znajomego - jednak się nie udało. Ale jak Miś umierał, to Ryśka była niespokojna... a potem jak już Misia nie było, to szukała go wyraźnie stojąc i patrząc w przestrzeń za tą bramkę dzielącą pokoje...

No i w rezultacie jest para i Rysiul osobno, ale w jednym pokoju - tyle, że jak biega Ryśka to chłopaki są w klatce. Ryśka biega ze dwie godziny rano, potem jak ktoś już wróci z pracy, do późna czyli mniej więcej 5-6 godzin. Mieszka w kojcu, dużym. Chłopaki mają klatkę otwartą zawsze gdy nie biega Ryśka.

Offline ais

  • Członek SPK
  • ****
  • Członek SPK
  • ****
  • Wiadomości: 1754
  • Płeć: Kobieta
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #13 dnia: Styczeń 18, 2006, 20:39:29 pm »
aa, w trakcie czytania opowiesci Ziabaka, przypomnialo mi sie, ze:

- pokoik Myszusiowy  jest wiekszy niz myslalam, ma 3 na 4 metry

- Bielak i Lisica tez razem byly na kastracji i razem sie budzily

- co do kwestii przywodztwa na terytorium: w pokoiku niepodzielnie rzadzi Myszus, ale, uwaga, w 120stce, w ktorej przez te miesiace mieszkal Bielak z Lisica rzadzil niepodzielnie Bielak! jak tylko Myszus pojawial sie w poblizu, to nie poznawalam Bielaka, bo ten lagodny niesmialy krolik robil sie niezwykle grozny, przyjmowal postawe bojowa niczym wsciekly pies, a jak Myszus pojawial sie w ich klatce, to Bielak go straszliwie przeganial i atakowal i nic nie pomagalo Myszusiowe sikanie na wszystkie strony.

Martulkaa

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #14 dnia: Styczeń 18, 2006, 23:25:05 pm »
chętnie bym wzięła 3 królika na stałe ale mama by mnie chyba wymeldowała z domu :P
Już tyle tych zwierzaków mamy.

Btw. próbowałam mame ostatnio namowic na świnke morska ...ale chyba nie musze mówić jaka była odpowiedz :D  :beksa:

bea bez log.

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #15 dnia: Styczeń 19, 2006, 09:51:25 am »
Na początku mieliśmy tylko Niusię, przez rok była sama. Potem dokupiliśmy przerośniętą i niechcianą już Pusię. Już pierwszego dnia połączyliśmy królice. Początkowo Niusia tupała i kopała nową. Nie krzyczęliśmy, tylko nie pozwalaliśmy kopać Puśki. Kontakty były tylko przy nas. Mieszkały w jednym pomieszczeniu, ale w innych klatkach. Wypuszczane, odwiedzały się i tak zawiązała się przyjaźń.
Po roku...
Walka rozpoczęła się u mojej mamy, kiedy my byliśmy na wakacjach. Nie dało się nic innego zrobić, jak umieścić je w osobnych klatkach i pokojach. Takiej nienawiści jeszcze nie widziałam.
Po roku...
Z Warszawy przyjechały 2 baranki - chłopcy. Byli już zaprzyjaźnieni, gdyż wychowywali się od maluszka razem. Wprawdzie nie byli wykastrowani, ale jakoś się zgadzali. Oczywiście hormony zaczęły działać i postanowiliśmy za jednym podejściem wykastrować i wysterylizować naszą czeredkę. Do chłopców spróbowaliśmy podrzucić Niusię, udało się. Chłopaki przyjęli nową króliczkę, a i Niusia nie narzekała. Zaczęło się oczywiście od wąchania, a skończyło na lizaniu. Nie było agresji.
Sama była tylko Pusia. Chodziła wprawdzie w odwiedziny, ale bała się, mimo że króliki nie robiły jej krzywdy. Dopiero po śmierci Ciapusia, postanowiliśmy spróbować zaprzyjaźnić Pusię z pozostałą dwójką. Udało się. Na początku tylko przy nas, teraz siedzą razem i jak to w rodzinie - mają wzloty i upadki, ale bardzo bezpieczne dla ich zdrowia . Wcześniej zauważyłam, że Pusia , która mieszkała w innym pokoju, zabierana na noc do niego, była smutna. Może głupio brzmi, ale było to widać. Dlatego może nasza decyzja o połączeniu jej z Niusią i Gackiem.
Mamy jeszcze u siebiue Kruszynę - przygłuchą i ślepą, po przejściu E. cunikuli(chyba tak to się zapisuje), która nie mogła być razem ze zdrowymi, gdyż by ją zabiły. Przygarnęliśmy też maluszka ze schroniska. Na początku Kruszyna bała się małego, bo to szaleniec, a ona niewidoma, ale same się dogadały, my tylko śledziliśmy, czy nie robią sobie krzywdy. Jest dobrze, kochają się, razem śpią i tulą się.
W tych historiach my jako właściciele chyba niczego nie zrobiliśmy, to same królasy, które potrzebowały drugiego kumpla. Wszystko zależy od charakteru zwierzaka.
Pewnie Tomek jeszcze coś doda, bo ja pewnie znów o czymś zapomniałam.
Pozdrówki :)

Offline ziabak

  • Członek SPK wspierający/honorowy
  • ***
  • Wiadomości: 743
  • Płeć: Kobieta
  • GRUPA ADOPCYJNA SPK
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #16 dnia: Styczeń 19, 2006, 15:27:38 pm »
Fajnie, że napisałyście te histporie, bo ja strasznie potrzebowałam poczytać jak to było u innych z większą niż 2 ilościakrólików.

Mam takie spostrzeżenie, że jednak wspólna sterlizacja/kastracja, wspólne przechodzenie przez wybudzanie się i potem dochodzenie do siebie jednak ogromnie pomagają. Warto więc przy adoptowaniu królików zabiegi przeprowadzać razem gdy chce się pomóc w zaprzyjaźnieniu.

Basieńka

  • Gość
Samotności króliczej zdecydowane NIE!
« Odpowiedź #17 dnia: Styczeń 19, 2006, 20:16:25 pm »
Ja tez Wam dziekuje dziewczyny za te opowiesci   :bukiet:
pośmiałam sie i popłakałam czasem...
 doszłam do wniosku ze adopcja przynajmniej na razie pozostaje w sferze marzeń..  :?
Bo choć sił mam dosc i tak jak napisała Bea to same królisie tocza takie historie w razie niepowodzenia i agresji ich zyccie  bedzie ciezsze.. a nie chce tego!
 Moja dwójeczka Tede i Tosieńka mieszkaja w klatce 120stce, tuz obok łózka a pokój mam jeden; malutki 3-4 m wiec jak wybiegaja koło kaloryferka tłok hehe :mrgreen:
Pokochały sie od razu , wiec nie bede kusić losu... moze wtedy gdy bede miec wreszcie wymarzone własne dwa pokoje,bo na razie wynajmuje...