Wczoraj byłem z Bazylem u weta w zastępstwie Kasiaka, stąd za specjalnie nie wnikałem, co mu podano - wyszedłem z założenia, że królik jest już dobrze zdiagnozowany i leczony. W sierść nie wpsikano mu jakoś dużo preparatu na pasożyty (wet wyjęła mu przy mnie pchłę z sierści!), trochę w okolice kręgosłupa na wysokości łopatek, o ile dobrze pamiętam, plus jakiś zastrzyk. Objawy wg mnie podobne są do jakiegoś zatoru - królik miał wczoraj czystą kuwetę, bez "bobików", i siedział obok klatki osowiały.
Jak wygląda dzisiaj - nie wiem, moja żona dzwoni do Wrocka do gościa specjalizującego się w królikach, ale nie wiem, na ile da się tu postawić diagnozę przez telefon. Trochę boję się o biednego Bazyla, bo z moim Gackiem pod koniec jego żywota podobnie to wyglądało :-(.