Biszkopcik:
O odporności genetycznej mówiłam nie w kontekście żywienia, ale odwrotnie. O ogólnej genetycznej odporności danego osobnika i przy okazji na żywienie (może źle się wyraziłam, w ogóle nie chodziło mi wpływ samego złego żywienia na genetykę). Nie można odsuwać genetyki, jak u każdego gatunku jedne osobniki będą silniejsze już od urodzenia, inne chorowite. Jak u ludzi. Środowisko ma swój wpływ, ale bagaż genetyczny również. Zatem złe żywienie na jednego osbnika może wpływać gorzej, może być delikatniejszy, innego będzie można karmić byle czym i przeżyje 10 lat.
A tak naprawdę czynników jest wiele (środowisko, czyli żywienie, ruch, higiena, stres, samotność oraz wrodzona odporność i wrodzone skłonności...), możemy debatować godzinami, które są według nas ważniejsze, ale to do niczego pewnie nas nie doprowadzi, bo każdy z naszych podopiecznych będzie pod tym względem innych. Chyba Megana najlepiej to podsumowała: że wszystko musimy rozpatrywać pod kątem danego osobnika. Każdy jest inny.
Oraz nie przesadzać w żadną stronę. Właśnie jak piszesz, Biszkopcik, jest nagonka na nowe osoby, które nie opiekują się królikiem wg tutejszych standardów. Dosłownie są atakowane. Obawiam się, że w ten sposób krzywdzi się samego królika, bo taka osoba (często młoda), po prostu nie będzie więcej na forum wchodzić, gdzie mogłaby się czegoś dowiedzieć na temat opieki nad królikami. No ale to są uroki internetu i forów internetowych, gdzie każdy może czuć się "kompetentny"...
"cierpi po cichu": już wiemy, że króliki potrafią ukrywać ból, potrafią cierpieć po cichu, gdy ich coś boli. Nie mówiłam nic o jakichś stanach depresyjnych, tylko o fizycznym złym samopoczuciu. Skoro królik potrafi ukryć ból, myślę, że fizyczne złe samopoczucie również.
Nie uważam również, że możemy twierdzić, że króliki nie mogą być szczęśliwe. Nie czujmy się jako ludzie lepsi od innych stworzeń i nie pozbawiajmy ich uczuć tylko dlatego, że nie znamy ich języka. I nie jest to żadne uczłowieczanie królików. Ich szczęście może być powodowane innymi pobudkami niż nasze, ale nie możemy powiedzieć, że go nie odczuwają. Człowiek zbyt często czuje się lepszy od innych zwierząt, uważając się za bardziej skomplikowanego, lepszego. Myślę, że wpadamy tu w podobną pułapkę, w którą wpadli biali w XVII wieku względem czarnoskórych...
To już może off top trochę, ale chciałam się ustosunkować do opinii Biszkopcika. Ale myślę, że to czy się zgadzamy, czy nie, wielkiego znaczenia dla naszych uszaków nie ma znaczenia. I tak o nie dbamy najlepiej jak możemy.