ja Krępego zamierzałam kastrować już dawno temu. Co prawda Krępy robił się trochę upierdliwy w okresie dojrzewania - to fakt. Na początku, przyznam, byłam zszokowana - naprawde nie wiedziałam, że z królikiem może być tyle kłopotów, że sika z półobrotu jak tylko wyjdzie poza zagródke, że robi się agresywny, że bobkuje gdzie się da etc
A to mój pierwszy królik.
Pamiętam, że to wszystko napisałam tu na forum, bo byłam trochę zielona. Koniecznie chciałam wiedzieć jak długo to będzie trwało, kiedy Krępy będzie taki jak wcześniej.. i pamiętam, że wtedy doradzano mi zewsząd kastrację.
Nie mówię, że zmuszano - acz doradzano. Proszę zapamiętać, bo ja akurat nie jestem taka spokojna jak Biszkopcik
I teraz przedstawiam MOJĄ sytuację. Ja - mój pierwszy królik - okres dojrzewania.
Kiedy zaczęłam przeglądać wątki o kastracji poddałam się trochę "większości".
Natychmiast zaczęłam prosić rodziców żeby jechać z Krępym na kastrowanie. Moi rodzice nigdy nie kastrowali zwierząt (psów). Ogólnie są przeciw takim zabiegom, ale to już inna kwestia.
Zaczęłam namiętnie szukać na forum powodów którymi miałabym przekonać rodziców.
Być może jestem łatwowierna ale czytając, że prawie każdy wykastrował z jakiegos powodu zwierzaka poczułam, że i ja powinnam to zrobić.
Odłożyłam kastrację do czasu, aż skończę rok maturalny. I CAŁE SZCZĘŚCIE!
Przed wakacjami jeszcze miałam taki zamiar ale zaczęłam myśleć właśnie o negatywnych skutkach, o tym 1% ryzyka, o tym czy moj Krępuś się zmieni - czy stanie się jeszcze bardziej szalony, czy osowiały. A czytałam tu rózne historie - np o tym, jak królik zrobił się agresywny po kastr itp.
Minął rok od feralnego rozpoczęcia dojrzewania mojego królika - jest ostatecznie niewykastrowany.
Krępy się bardzo uspokoił - nie przejawia agresji, sika z półobrotu bardzo rzadko (kiedyś sikał jak tylko miał okazje), gwałcenie też mu się nie zdarza, zrobił się łagodniutki i kochany, uwielbia głaskanie, ciągle liże. Chciałam wykastrować go dla własnej wygody, a okazuje się ze wystarczyło poczekać tylko rok, żeby okres buntu mojego zwierzaka minął.
I dziś cieszę się, że nie poddałam go kastracji, chociaz jeszcze nieraz o tym myślę, kiedy czytam o zapobieganiu nowotworom.
Tak to było ze mną
i szczerze mówiąc, jeszcze odnośnie tego, że forum jest "wyrocznią".. może jest to za duże słowo, ale ja często się sugeruję zdaniem ogółu tu na forum. I tak jest z większością osób.
Jak dawac granulat-to granulat, jak szczepić-to szczepić.
Dlatego chętnie czytam odmienne stanowiska, bo wtedy nieco się dystansuję do niektórych rzeczy odnośnie np diety itp
Ja wchodząc w ten temat spodziewałabym się opinii ludzi, którzy robili kastrację na swoich zwierzakach.
Ale nie chodzi mi o zalety kastracji, tylko o stan zwierzaka po zabiegu.
Byćmoże kiedyś zdecyduję się na kastrację Krępego, i wtedy chciałabym wiedzieć czego się spodziewać, czy np jak królik bedzie miał podwiniete łapki czy zamkniete oczy, to czy jest to normalny objaw, czy nie. Czy mam się przygotowac na widok rozpłaszczonego na ziemi prze miesiąc futrzaka czy nie. I tego mi tu brakuje (pomijając jeden przykład).
a Biszkopcik Ty to i tak masz stalowe nerwy !