Króliczy targ > Archiwum działu Króliczy Targ

Czy mam szukać towarzyszki dla mojego królika?

(1/6) > >>

Biszkopcik:
Witajcie :)

Mam pytanie dlaczego zdecydowaliście się na drugiego królika? Czy z powodu tęsknoty swojego królika za towarzyszem?

Ja po swoim Tuptusiu (ma teraz 8,5 miesiąca) nie obserwuję na razie jakichś niepokojących oznak i nie wiem czy jest samotny. Jednak na stronie o miniaturkach przeczytałam, że króliki absolutnie nie powinny być same, bo będą smutne i nieszczęśliwe. Poczułam się winna, zasmuciłam się, że może odbieram królikowi szczęście.

Zaczęłam się zastanawiać czy by nie zaadoptować mu króliczki, już wysterylizowanej. Ja osobiście nie chcę kastrować Tuptusia i nie wiem czy można trzymać niewykastrowanego samczyka z samiczką po sterylizacji. Czy on jej nie zamęczy? :)
Dodam, że Tuptuś jakieś 2,5 miesiąca temu zaczął dojrzewać, ale prócz tego, że troszeczkę molestował moją rękę, to jest bardzo grzeczny - nie jest agresywny, nie gryzie, nie siusia znakując teren. A nawet jak się dobierał do mojej ręki, to najpierw są słodko lizał. Zaczęłam wręcz podejrzewać, że jego zainteresowanie mną mogło mieć związek z moim mężem - gdy on wyjechał na dwa dni, to Tuptuś dał mi spokój na ten czas :) A teraz, od jakichś 2 tygodni zaczepia mnie już tylko sporadycznie.
Nie sądzę żeby każdy miał w domu po dwa króliki i nie wiem też co tak naprawdę królika uszczęśliwia - samiczka czy obecność drugiego królika jakiejkolwiek płci...?
No i też coś za coś - szczęście towarzystwa za cenę kastracji, dla mnie to smutne...

Co mi doradzicie?

mysza:
Samiec odpada jako towarzysz ze względów terytorialnych jak i bójki. Wiadomo, że 2 niekastrowane samce bedą toczyć krwawe boje, więc nie polecam jeżeli nie chcesz kastracji.

Ja mam 3 samce. Dwa żyją razem- są wykastrowane i szczęśliwe. 3-ci na pewno też będzie kastrowany i dołączy do towarzyszy :)

Co do samiczki- bez kastracji Tuptusia nie brałabym towarzyszki- zamęczy ją gwałceniem, poza tym sam będzie cały czas zmęczony skokami hormonów i zaabsorbowany kopulacją. Rozumiem, że przygarnięcie dla ciebie wysterylizowanej samiczki nie jest problemem, natomiast kastracja samca to już problem. Nie rozumiem, ale to jest Twoja decyzja :)

Biszkopcik:
Wyznaję zasadę, że jeśli nie jest to konieczne, to nie chcę robić zwierzątku żadnych zabiegów.
Kiedy czytałam uzasadnienia innych, że samce gryzły, rzucały się, były agresywne, sikały wszędzie, to dla mnie w tym wypadku rzeczywiście kastracja mogła być uznana za uzasadnioną.
Ale po co mam tak traktować łagodne zwierzątko?

Mam niestety radykalny pogląd, że kastracja jest dla wielu osób czystym wygodnictwem. Zamiast poczekać, przeczekać "burzę hormonów" dojrzewającego zwierzątka wolą szybko pozbyć się problemu.
Podobno w Ameryce takim standardowym zabiegiem jest usuwanie kotom pazurków - wszak meble są cenne i po co mają je niszczyć...? Dla mnie to okrutne, bo wystarczy im dać deseczkę do drapania, ale widocznie panuje tam taka "moda"; pewnie to tak samo rutynowy zabieg jak kiedyś wycinanie u ludzi wyrostka robaczkowego, albo profilaktyczne usuwanie zębów "mądrości"...

Moim zdaniem to co jest robione masowo, bez zastanowienia nie zawsze jest dobre. Co innego gdy są ważne powody, a co innego, gdy zaleca się ten poważny zabieg każdemu bez wyjątku i traktuje się go na równi z obcięciem pazurków.
Ale to tylko moje zdanie.
A samiczkę jeżeli już, to adoptowałabym wysterylizowaną już wcześniej, a nie robiłabym specjalnie takiego zabiegu.
Dlatego chciałam wiedzieć czy sama sterylizacja u samiczki nie wystarczy żeby zwierzątka się dogadały :)

Iskra:

--- Cytuj ---
Mam niestety radykalny pogląd, że kastracja jest dla wielu osób czystym wygodnictwem. Zamiast poczekać, przeczekać "burzę hormonów" dojrzewającego zwierzątka wolą szybko pozbyć się problemu.
--- Koniec cytatu ---

Z mojej strony niejako tak było. Zamiast czekać nie wiadomo ile, to wykastrowałam Axela w wieku ok 5 miesięcy bo nie bardzo podobało mi się bobkowanie po całym domu, sikanie, bzyczenie i uganianie się dookoła nóg oraz gonienie kotów. Pomijając argumenty zdrowotne kastracji, to kastracja jest przede wszystkim wygodna dla mnie- eliminuje męczące dla mnie działania.

mysza:
Ja poprostu zrozumiałam, że nie chcesz maczać palców w zabiegach typu kastracja, sterylka bo tak jest łatwiej i najlepiej dostac gotowe.
Ja swoim zwierzętom nie zaszkodziłam- wręcz przeciwnie, dałam im żyć spokojnie, bez walk. Tym bardziej nie nazwałabym tego wygodnictwem :/ Bo przecież nie chciałam żeby się pozabijały, pokaleczyły.

Ale to Twoja wola jak mówiłam :) Na Twoim miejscu chyba nie miałabym wyjścia i nie brałabym żądnego zwierzaka, już pisałam czemu. A szkoda, bo kopan czy koleżanką by sie przydała :(

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej