Witam wszystkich.
Psikus nigdy nie był typem królika, który klei się do człowika, ale ostatnio sytuacja się pogorszyła. Zaczął być bardziej zdystansowany, a po wczorajszym obcinaniu pazurów (które bardzo przeżył, chociaż nic mu się złego nie stało) ma do mnie stosunek wręcz strachliwy.
Kiedy jestem w domu to trzymam go poza klatką, więc sporą część doby przebywa poza nią. Kiedy jest zamknięty, upomina się o pieszczoty i jedzenie (ogryzanie prętów klatki chyba wszyscy znamy), czyli się mnie wtedy NIE boi. Kiedy jednak jest na zewnątrz, leży sobie głównie pod łóżkiem, a kiedy już czasem wyjdzie na swój ulubiony dywanik (środek pokoju), to ucieka z niego jak tylko przechodzę obok, czyli się mnie wtedy BOI.
Co powinienem zrobić, żeby przestał się mnie bać, kiedy jest na zewnątrz?
Z góry dzięki za pomoc.