Jezu, jestem cała zdenerwowana. Poszłam dziś na noc do przyjaciółek i dzisiaj rano do mnie brat dzwoni, czemu mój królik samopas biega sobie po pralni (tam ma klatkę na stoliku). Byłam przerażona, bo mieliśmy w zimę pełno myszy i w różnych zakamarkach były porozsypywane granulki z trutką. Szybko pojechałam do domu, oczywiście cała w histerii. Przeszukałam pralnię, nigdzie ani śladu granulek. A było ich pełno porozsypywanych. Kurczę, jak już te myszy powypleniałam, to nie sprawdzałam gdzie leżą granulki a gdzie nie. Pojechałam do weterynarza, pokazałam opakowanie trutki, dzisiaj jutro i pojutrze chodzę na zastrzyki z odtrutki - witaminy k1. Bo ta trutka na szczęście nie działa na układ nerwowy, bo wtedy to już w ogóle byłoby kiepsko tak powiedział wet bo wtedy bylibyśmy w stanie wyleczyć tylko objawy, jakieś porażenie nerwowe a tak to jest tylko coś co powoduje wypłukiwanie witaminy k z organizmu, dzięki czemu krew strasznie krzepnie i staje się gęsta. Kurde, nie mam pewności czy on zjadł te granulki, ale raczej tak bo 2 myszy nie zjadłyby tyle granulatu i teraz się boję czy nie dostanie Rysiu jakiejś hiperwitaminozy?
Ale tak sobie myślę... lepiej żeby miał te zastrzyki, aniżeli by ich nie miał? Nie wiem co mam myśleć, jestem zrozpaczona.. Powiedźcie, co sądzicie