Pani Wiceprezes, nie wierzę w to, co przeczytałem... Jakie rozmowy?? Jakie dodatkowe pytania? Od wysłania formularza w ciągu 24h dostałem odpowiedź, w międzyczasie nie mając żadnego kontaktu w tej sprawie! Pani Ludmiła nie ustosunkowała się do znalezionego w dniu przesłania formularza mojego maila (wysłanego wcześniej) z propozycją spotkania. Co więcej, mógłbym pojechać, przywieźć i odwieźć kogokolwiek. Poznać mogłyście ciasteczkowe potwory, a w moim przekonaniu fantastyczne kobiety, które niemalże flaki z siebie wypruły walcząc o Czarka! Jak do cholery wyglądają Wasze procedury?! Co zrobiono, aby poznać potencjalny dom Tośka?! Jak pani Ludmiła może pisać o przekonaniu, że to osoby niereformowalne. Na jakiej podstawie?
Jesteście organizacją pożytku publicznego, ze składkami. Ja też dołożyłem się do leczenia Tośka. Skoro chcecie być tacy fair w stosunku do ludzi wspomagających Was, to odpowiedzcie na pytania:
Dlaczego nikt nie zweryfikował informacji z formularza bezpośrednio z nami?
Dlaczego nie pokwapiono się do kontaktu, który ze swojej strony ułatwiłbym, jak to tylko możliwe?
Ufałem, że Stowarzyszenie Pomocy Królikom to wspaniała organizacja. Fakt, że walczycie o króliki wkładając ogromną pracę. Ale nastąpiło coś, czego nie potrafię zrozumieć, zupełnie. Straciliście w moich oczach ogromnie. Czuję zażenowanie, zniesmaczenie i rozrywający żal.
Może to będzie buńczuczne, ale jestem przekonany, że stworzyłbym Tośkowi raj na ziemi. Wyrządziliście maleństwu krzywdę. Ale co tam, może pani Ludmiła ma czyściutkie sumienie.
Nie było myśli - 'chcę królika', a później 'o, może być ten'. Najpierw był Tosio, później wewnętrzna akceptacja, mobilizacja i poczucie odpowiedzialności. W życiu nie skorzystam z organizacji typu Waszej, wyrządziliście małemu potworną krzywdę.
MAS, jeśli znasz historię walki o Czarka, to wiesz, że Twój argument jest tutaj spełniony w 100%.