Pisałam już, że nasz Drops raz się tak nakręcił, że próbował mi bzyknąć rękę. Nie ma jednak na razie z nim większych problemów. Jak zaczyna chrumkać wystarczy go ignorować - daje sobie spokój. Zastanawiam się, czy trzeba go wykastrować jeśli nie stwarza kłopotu? Czy czekać z tą decyzją do momentu, gdy się zacznie coś dziać?
Wiadomo jest to jakiś tam zabieg, z pewnym ryzykiem, 'niezbyt przyjemny'. Nie wszystkie króliki dostawały rogi. Może sobie na razie darować?
Czy lepiej tak profilaktycznie?
Nowych królisi na razie nie planujemy.