Zamierzam się podzielić tym, co mnie spotkało i ostrzec innych Poznaniaków przed panem wetem z Górczyna. Wiem, że kilka osób na niego narzekało, ale przechodzi ludzkie pojęcie jego... no chyba niekompetencja. A zatem - Parówa był u niego kastrowany. Zabieg przeszedł co prawda dobrze, za wyjątkiem tego, że znieczulony był miejscowo. Zastanowiło mnie to, ale nie zamierzałam kwestionować decyzji weta (w końcu on się bardziej zna). No i ok, Parówa sobie kicał, aż tu nagle zaczął od nowa napastować swoją pluszową sówkę, ocierać się wszędzie i znaczyć teren. Poza tym zauważyłam narośl obok jego przyrodzenia. Ok 1,5 m-ca później wkurzyłam się, bo nie powinien się tak zachowywać. Dzisiaj byłam w klinice na Naramowickiej 68 (polecam serdecznie!) i weci jak zobaczyli "narośl" to się złapali za głowę. Stwierdzili jednogłośnie, że to po prostu nie obcięte jajko. Moje wkurzenie sięgnęło zenitu i Parówa dzisiaj został wykastrowany po raz kolejny. Tym razem przez naprawdę kompetentnych lekarzy i pod narkozą, tak jak powinno być. Pan doktor pokazał mi nawet wycięte jąderko, żebym uwierzyła
(trochę to makabryczne
) Jutro jadę po antybiotyk, czego poprzedni wet mi nie powiedział i nie zaproponował. Cóż, jednym słowem, uważajcie na lekarzy, do których jeździcie, bo narażanie swoich zwierzaków na kolejne cierpienie nie jest warte niczego.
Poza tym, chciałam powiedzieć, że klinikę, w której byłam dzisiaj znalazłam w polecanych lecznicach i zaufałam jej. No i wiem, że mogę na ich liczyć
Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia z tym weterynarzem? No bo dla mnie to nie jest godny polecenia "specjalista"...