Mój królik jest na diecie bez granulatu od niecałego roku. Wcześniej jadł granulat, bo wszędzie czytałam, że to zdrowe. Różnica jest ogromna
Wcześniej strasznie wybrzydzał, zwłaszcza, jak dostawał nowe warzywko. Natka pietruszki czy marchewki mogła leżeć kilka dni w klatce nie ruszona, bo królas wiedział, że prędzej czy później dostanie granulat. A teraz - rewelacja. Szama ładnie wszyściusieńko, co dostanie, sianka pochłania ogromne ilości, ma zdrowsze, większe bobki.
Dietę ma niestety "sklepową", bo mieszkam w bloku i nie mam swojego ogródka. Tak więc teraz zimą kapusta pekińska, sałata rzymska, seler naciowy, brokuł, kalarepa, różnego rodzaju natki i zielska, które akurat uda się kupić. Czasem korzeń pietruszki, marchewki albo buraczka, zupełnie okazyjnie rodzynka, daktyla, jabłuszko, a granulat to tylko, żeby huncwota zagonić do klatki (nadal ma odruch, że słysząc potrząsanie puszką z granulatem, biegnie na złamanie karku do klatki
).
Ogólnie polecam taka dietę, chociaż nie wiem, jakby było w przypadku bardziej wrażliwego królika. Mój ma końskie zdrowie (w sumie, trochę dziwnie tak o króliku powiedzieć
), nigdy w życiu nie miał ani biegunki, ani wzdęcia, ani nic, a u weta jest tylko na szczepieniach. Ale myślę, że ostatecznie dla każdego królika dieta bez granulatu będzie zdrowa, bo jest bardziej naturalna - niektóre uszaki się tylko muszą dłużej przyzwyczajać.